Forum www.wsraurumanimus.fora.pl Strona Główna

Skoki - Parkur P/P1

 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum www.wsraurumanimus.fora.pl Strona Główna -> Archiwum / Scarlet
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Joanne
Właściciel Stajni



Dołączył: 02 Kwi 2009
Posty: 625
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Nie 17:21, 04 Lis 2012    Temat postu: Skoki - Parkur P/P1

Jako, że czas się ruszyć postanowiłam (ze względu na okropną pogodę) postawić sobie ćwiczeniowy parkur i przejechać go na moich wariatach. Postanowiłam rozpocząć od Scarlet, gdyż była ona mimo wszystko lepiej ułożona niż Shetty, głównie przez fakt doświadczenia i tego, ile już jest w treningu. Siwka stała w swoim boksie, wyjątkowo czysta, gdyż poza karuzelą nie wychodziła z niego od wczorajszego wieczornego czyszczenia. Poczęstowałam ją jabłkiem i wyprowadziłam na korytarz. Przewiesiłam uwiąz przez szyję i zdjęłam z klaczy derkę, odłożyłam na wieszak i zabrałam się za czyszczenie. Przeleciałam ją szybko włosianką szczotką, wyczesałam ogon, grzywę, wyskrobałam brudy z kopyt i zaczęłam ubieranie. Na początek komplet ochraniaczy, następnie czaprak i siodło, zapinamy popręg, zarzucamy na to derkę polarową i na koniec ogłowie z napierśniko-wytokiem. Szybko wszystko pospinałam, dopasowałam, ubrałam samą siebie i podprowadziłam folblutkę do stołka. Podciągnęłam popręg, opuściłam strzemiona i lekko wskoczyłam w siodło.

Stępem wyjechałyśmy ze stajni i skierowałyśmy się przez wszechobecne błoto ku otwartej na oścież hali, gdzie stajenni kończyli ustawiać parkur. Pierwszych 10 minut stępowałyśmy sobie wzdłuż ścian, obserwując wszystko z bezpiecznej odległości. Czasem podjeżdżałam do jednej z przeszkód, pokazywałam ją siwej, chwaliłam i jechałam dalej. Powoli zaczynałam też z nią pracować - zbierać, zatrzymywać, wyginać itp.
W końcu ściągnęłam derkę, sprawdziłam popręg i ruszamy kłusem między przeszkodami (stajenni zakończyli ustawianie parkuru). Jechałyśmy chodem energicznym, równym, ale bez gnania na łeb na szyję. Ot taki sobie kłusik z impulsem. Scarlet bardzo chętnie przyszła do ręki, chętnie współpracowała i najwyraźniej nie przejmowała się barwnymi przeszkodami dookoła. Bawiłam się w wyginanie jej, robienie przejść, wydłużenia, skrócenia, a po 10 minutach kłusowania włączyłam w pracę też łopatki, krótkie ustępowania od łydki i cofania. Trochę się poddenerwowała na początku, ale potem się dogadałyśmy i postanowiłam zagalopować.
Zagalopowanie wykonałyśmy w narożniku, było płynne i spokojne. Pochwaliłam siwkę i popracowałam trochę na kole, wyginając to do wewnątrz, to lekko na zewnątrz, zwiększając i zmniejszając jego średnicę, utrzymując stały, rytmiczny, okrągły galop. Potem pogalopowałam wzdłuż ścian, parę razy przejechałam między przeszkodami i zmieniłam nogę przez stęp. To samo w przeciwnym kierunku - praca na kole, wyginanie, praca po śladzie, przejeżdżanie między przeszkodami. Włączyłam w pracę lotne, wydłużenia i skrócenia. Starałam się wykonywać większość rzeczy symetrycznie, ewentualnie z przeważającą ilością na gorszą stronę kobyłki. Scary była nadzwyczajnie spokojna jak na siebie, nie stawiała oporu, jedynie przy lotnych w pewnym momencie zaczęła się buntować, ale parę stanowczych i natychmiastowych zatrzymań z cofnięciem poukładało jej trochę w łepetynce. Tak rozprężone odetchnęłyśmy 4 minuty w stępie na luźnej wodzy.
W końcu jednak przyszedł czas na skoki. Pozbierałam siwkę w stępie, przygotowałam do przejścia i dałam pomoce do zagalopowania. Klacz płynnie przeszła do wyższego chodu od pierwszego sygnału, lekko podrygując głową. Spokojnie najechałyśmy na kopertę 50 cm, podchodząc blisko i oddając niewielki, ekonomiczny skok. Zmieniłyśmy nogę poprzez lotną i jedziemy jeszcze raz. Znowu ładnie, na luzie, więc koperta zmienia się w stacjonatę 70 cm. Najazd ładny, prosty, spokojny i równy. Siwa troszkę ciągnęła do przodu, jednak była łatwa do opanowania i jedyną różnicą była jej technika skoku. Klacz skakała szybko, dynamicznie i bardzo chętnie przyspieszała po przeszkodzie, co stanowiło przez chwilę przyczynę nieporozumienia i konfliktu, ale po przeskakaniu jej z zatrzymaniami po lądowaniu doprowadziło ją do ładu i umocniło moją pozycję. Sztalka stopniowo wzrastała do 90, następnie 105 cm i w końcu 115 cm. W międzyczasie skoczyłyśmy też oksera 100 x 100 i na koniec 120 x 100. Byłam zadowolona z Lady S, bo nie wyrywała się do przeszkody, czekała na mój sygnał i nawet jeśli popełniłam pomyłkę to potrafiła wyjść z tej sytuacji obronną... nogą. Na oksera zrobiła trochę duże oczy i wysadziła do góry, jakby stało tam 140 a nie 120, co trochę wybiło mnie z równowagi, ale ostatecznie wylądowałyśmy obie w jednym kawałku. Przeszłam do stępa i dałam siwej chwilę odsapnąć, sama zaś powtórzyłam sobie parkur:
1. stacjonata z deską 115 cm
2. okser 110 x 90
3. szereg: stacjonata 110 (1 fula) doublebarre 110/115
4. mur 110
5. okser 115 x 100
6. stacjonata 110
7. stacjonata 110
8. okser 110 x 110
9. okser 115 x 110
10. mur 110
Parkur był dość skomplikowany, linie po łuku, zmiany nogi, linia na 3 fule, do tego przeszkody jaskrawe, pełne różnych desek, fal, płotków... no co tylko można wykombinować. Gdy złapałyśmy oddech pozbierałam siwkę do kupy, zagalopowałam w prawo i po zrobieniu koła na ogarnięcie się najechałam na stacjonatę z tęczową deską. Siwa postawiła uszka, podniosła swój galop, ale pozostała pod kontrolą i odbiła się blisko, jednak w normie, z której to każdy koń powinien się wyrobić. Ładnie zabaskilowała, poskładała nogi nawet nie muskając drągów i miękko wylądowała na lewą nogę. Odbiłam trochę do ściany, by pojechać łukiem na 8 fuli do oksera. Dwie ostatnie wydłużyłam, by pasował odskok i do tego, by nie scykać folblutki do kolejnej barwnej przeszkody. Sam skok wyszedł gładki, miękki i bardzo dobry technicznie. Wylądowałyśmy na prawą nogę i robimy sobie dość dużą pętelkę, by ładnie, równo i prosto najechać na szereg. Przytrzymałam trochę napalającą się Scary i hop - jeden człon za nami, szybkie, donośne pararam i drugi człon, również na czysto. Lądujemy na lewą nogę, zwalniamy coraz to szybszy galop i mur. Zatoczyłam duże półkole, by mieć możliwość dobrego dojechania do przeszkody i pach, już za nami. No to teraz 7 fuli w linii prostej do oksera. Trochę wycofane, bo rozhukana siwka coraz to bardziej wydłużała swoją fulę. Dobre miejsce odskoku, mocne wybicie i miękkie lądowanie. Puściłam na 2 fule kontakt w ramach nagrody, po czym ogarnęłam szybko klacz i zawinęłam na linię dwóch stacjonat na 3 fule. Równy, okrągły galop bez przesadnego wydłużania czy skracania i zrobiło się trochę daleko. Siwa odbiła się, doleciała, a po skoku puszczona łatwo nadrobiła stratę do kolejnej przeszkody i oddała ładny, zabaskilowany skok z miękkim lądowaniem na prawą nogę. Wracamy do ładu, uspokajamy się i omijając mur robimy dużą pętlę ku linii okserów na 8 fuli. Najechałyśmy ładnie, równo, na sam środek pierwszego oksera, dobrze dobrałyśmy odskok i poleciałyśmy jakbyśmy stylowo były gotowe na N. Po lądowaniu szybko wycofałam siwkę wiedząc, że po dużym skoku ma tendencję do wyciągania swojej fuli. Dobrze zrobiłam, bo do drugiego oksera wpasowałyśmy się na styk, pokonując go stylem lekkiego rozpaczliwca, a raczej konia, który zdziwił się, że "o już skaczemy", ale udało się na czysto. Po skoku od razu wracamy do spokojnego galopu, a przynajmniej takie były moje założenia. Ostatecznie udało mi się je zrealizować po 5 fulach prób przekonania siwej, że gnanie nic nie pomoże. Jedziemy na mur w przeciwną stronę niż przedtem. Pozwoliłam sobie trochę dodać w dystansie pilnując jednak, by się nie rozwlec i nie spłaszczyć skoku. Udało się, Scarlet płynnie pokonała przeszkodę sprawiając wrażenie, że stoi tam zaledwie 70 cm, a nie 110 czy nawet ciut więcej. Po lądowaniu puściłam wodze i galopując do przodu wokół parkuru wyklepałam folblutkę porządnie, po czym zwolniłam do kłusa.
Pokłusowałam 5 minut na normalnym kontakcie, popracowałam jeszcze chwilkę i żucie z ręki, przejście do stępa, stępujemy. Założyłyśmy grzecznie derkę polarową i maszerujemy aż się oddechy unormują a ciała trochę ochłoną. Po 15 minutach wszystko było w normie, więc wróciłyśmy do stajni.

Tam zdjęłam klaczy siodło, ochraniacze i z własnego lenistwa na ogłowiu wzięłam na myjkę. Schłodziłam jej nogi, umyłam i wysmarowałam kopyta, następnie odprowadziłam do boksu. Tam zdjęłam jej ogłowie, poprawiłam założoną już normalnie polarówkę i zostawiłam piękną na jakieś 30 minut, by potem wrócić i ubrać w normalną, odpowiednią na te warunki pogodowe derkę.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Joanne dnia Czw 22:27, 22 Lis 2012, w całości zmieniany 2 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum www.wsraurumanimus.fora.pl Strona Główna -> Archiwum / Scarlet Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Strona 1 z 1

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group, modified by MAR
Inheritance free theme by spleen & Programosy

Regulamin