Forum www.wsraurumanimus.fora.pl Strona Główna

Pierwsze pławienie razem z Karuchną na Cinnamon Delight

 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum www.wsraurumanimus.fora.pl Strona Główna -> Archiwum / Shetty
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Joanne
Właściciel Stajni



Dołączył: 02 Kwi 2009
Posty: 625
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Nie 17:39, 06 Maj 2012    Temat postu: Pierwsze pławienie razem z Karuchną na Cinnamon Delight

Pogoda była wręcz idealna na pierwsze pławienie, więc nie zastanawiając się ani chwili zbiegłam na dół, gdzie zastałam Karuchnę i Filipa. Przez chwilę stałam zdumiona, po czym uświadomiłam sobie, że kucyki (Cinnamon Delight i Shetty) miały iść pod nami w teren. No to zrobimy teren z pławieniem Smile Pogawędziliśmy chwilę we trójkę, po czym zaciągnęłam rysualkę do stajni i kazałam szykować konia i siebie na teren z pławieniem. Ustaliłyśmy, że dla własnego bezpieczeństwa pojedziemy w siodłach, do tego eleganckie czapraki z sakwami po bokach na jakieś ciuchy na przebranie, prowiant itd, a ochraniacze damy tylko na przody. Ustaliłyśmy też godzinę o której spotkamy się gotowe przed stajnią i rozeszłyśmy się do kucorków. Idąc do Shettiego zgarnęłam z siodlarni cały potrzebny mi sprzęt + buraka i po chwili znalazłam się u ogierka w boksie. Poczęstowałam go warzywem, wyczyściłam na szybko, bo czas naglił, okiełznałam, osiodłałam i wyprowadziłam. Obejrzałam się na Kruchnę - właśnie zapinała drugi ochraniacz, następnie chwyciła wodze i ruszyła w tym samym kierunku. Wyszliśmy na zewnątrz. Panował niezły skwar, na szczęście wiał przyjemny wiatr, więc się nie ugotujemy. Zrobiłam miejsce rysualce z kucką, sama podciągnęłam tarantowi popręg i już po chwili siedziałam wygodnie w siodle. Karuchna również błyskawicznie uporała się ze wszystkim i siedząc na drepczącej już w miejscu gniadoszce dała mi sygnał gotowości.

Ruszyłam jako prowadząca energicznym stępem na długiej wodzy. Shetty był zaciekawiony i pełen energii, tereny były u nas rzadkością, więc wolałam mieć jakąkolwiek kontrolę. Wjechałyśmy w las. Słyszałam jak Karuchna przemawia do Cinny, która chyba też odzwyczaiła się od terenów. Gdy trochę się zgłębiłyśmy w tętniącą już zielenią drogę dałam Karuchnie znak do zrównania się.
-I jak? - Spytałam, gdy kucyki zaczęły iść łeb w łeb.
-Trochę świruje, ale w sumie całkiem grzeczna. Teraz się uspokoiła Smile - Odparła z uśmiechem. Uniosłam kąciki ust do góry w odpowiedzi i skróciłam wodze.
-Zaraz odbijemy w prawo i będziemy mogły zacząć kłus - Powiedziałam zerkając na zegarek.
-Okej, tylko sprawdźmy popręgi. - Powiedziała, zatrzymując forestkę. Zrobiłam to samo z Shettym i podciągnęłam popręg o dziurkę. Poklepałam go i pobawiłam się delikatnie wędzidłem, prosząc go o odpuszczenie. Nie stawiał oporu. Gdy Karuchna skończyła ogarniać Cinnamon Delight ruszyłam stępem i wysunęłam się na prowadzącą. Jeszcze chwila jazdy główną drogą i w końcu skręcamy w całkiem ładną, leśną dróżkę, idealną na kłus.
Spojrzałam w tył, dałam sygnał ręką i ruszyłam energicznym, ale ogarniętym kłusem na kontakcie. Nie zmuszałam ogierka do pracy, ale wymagałam chociaż odrobiny uwagi skierowanej na moją osobę. Znów zerknęłam do tyłu. Karr anglezowała sobie lekko na gniadej, która z postawionymi uszkami i podniesionym łbem szła równym dwutaktem tuż za nami. Ścieżka wiła się między drzewami, parę razy trzeba było się przedrzeć przez jakieś młode nowe gałązki, co robiłyśmy dla bezpieczeństwa w stępie. Po dłuższej chwili gdy znów obejrzałam się do tyłu zobaczyłam Delight idącą z łebkiem w dole, spokojną, luźną a Karuchnę z ogromnym bananem na twarzy i błyszczącymi oczami. Przeszłam do stępa.
-Tereny to twój żywioł, nie? - Zagadałam obracając się w siodle i opierając jedną ręką o tylni łęk.
-No wiesz, zawsze sprawiało mi to dużą frajdę - Odpowiedziała klepiąc gniadoszkę po szyi. - Ile już jedziemy?
-Teraz damy im odsapnąć jakieś 7 minut, akurat na kamienisty odcinek trasy, potem 5 minut kłusa i galopujemy. - Odparłam popuszczając tarantowi wodzy. Niestety, ale ten odcinek zawsze sprawiał kłopot i albo trzeba było się przedzierać przez krzaczory jakąś ścieżynką biegnącą obok, albo jechać stępem po kamulcach. Obserwując rozkwitającą naturę dałyśmy kucykom czas na odprężenie się i odsapnięcie, aż w końcu po przekroczeniu jednego płyciutkiego strumyczka po paru metrach dałam sygnał do kłusa. Konie ruszyły ochoczo, czując co się święci. Jechałyśmy tą dróżką jeszcze 5 minut aż rozszerzyła się i przerzedziła.
Dałam Karuchnie znak, że zaczynamy galop, po czym to samo przekazałam Shettiemu. Ogierek ruszył do przodu, na szczęście bez brykania, a tuż za nim Cinnka. Początek był całkiem spokojny, jak na dwie wariatki i kucyki, ale gdy droga przestała się tak wić podrkęciłyśmy tempa. Shet strzelił sobie lekko z zadu sygnalizując włączenie napędu dodatkowego i przyznam, nieźle przygrzał. Karr z Cinnamon wciąż jednak siedziały nam na ogonie. Potem je zgubimy. Zwolniłam do kłusa, do stępa o wszystkim informując rysualkę za mną. Obróciłam się do niej i uprzedziłam:
-Nie chcę nic mówić, ale po drodze musimy oddać parę malutkich skoków i wjechać na górkę, po której będziemy miały odcinek na wyścigi i w końcu dotrzemy do bajorka.
-Spoko spoko, tylko uważaj, by Cię twój koń nie zgubił brykając - Powiedziała z chytrym uśmieszkiem.
Dałyśmy kucom chwilę odpoczynku i ruszamy. Sygnał do galopu i grzejemy podkowy ku pierwszej przeszkodzie - malutkiej kłódce. Ot, 30 cm średnicy. Hop jeden kucyk i hop drugi. Zachęciłam Shettiego do mocniejszego tempa i już przed nami zwalona brzózka wisząca na wysokości 50 cm. Łydka na odskoku i pach, Cinn z Karuchną też gładko poszło. Tak jak obiecałam była i niewielka górka, a na jej szczycie kłodeczka 40 cm. Po oddaniu skoku przez nas obie zasygnalizowałam stęp. Przed nami ukazała się piękna, prosta, równa piaszczysta droga. Wyszczerzyłam zęby i zatrzymałam się jakieś 20 m za górką.
-3... 2... 1... GO! - Odliczyłam, ruszając z kopyta na ostatnie słowo. Karuchna miała nieco gorszy refleks, ale jej większy kucyk szybko nas dogonił. Zacmokałam na Shettiego, który obniżył i wyprostował szyję, wyciągnął łeb do przodu i podkręcił mocno tempa. Kuce szły łeb w łeb, czasami Karuchna z forestką zyskiwały niewielką przewagę, ale waleczny ogierek nie dawał za wygraną. Na finiszu odpaliliśmy napęd turbo. Poczułam lekkie podrzucenie zadem i ogromny opór wiatru. Złożyłam się bliżej ku szyi szetlanda i zamknęłam oczy, z których zaczęły lecieć łzy. Odsłuchałam parę fuli, czterotaktowych fuli i otworzyłam paczałki. Zbliżał się koniec, Karr z słabnącą Cinną powoli zostawały w tyle. Shet też tracił paliwo. W końcu dotarłyśmy na metę z niewielką moją przewagą, spowodowaną głównie kondycją ogierka, aniżeli jego zdolnościami wyścigowymi i przeszłyśmy do kłusa.
Wskazałam wąską ścieżkę prowadzącą w prawo i jadąc obok siebie odbiłyśmy w kierunku jeziorka.
-Zostało nam jeszcze 7 minut drogi, wliczając 4 minuty stępa dla umiarkowania oddechu - Poinformowałam rysualkę. Przytaknęła i po chwili przeszłyśmy do stępa. Widać było już brzeg bajorka. Kuce wymęczone szły spokojnie, z łbami w dole, mokre ale szczęśliwe i wybiegane.
Wreszcie dotarłyśmy na miejsce. Zsiadłyśmy z maluchów, rozebrałyśmy z siodeł, ochraniaczy i na oklep wjechałyśmy do wody. Najpierw sięgała ona do koronek Cinny, potem do stawów skokowych Shettiego, do stawów skokowych gniadej, potem oba kuce zanurzyły się po brzuchy i tak pobrodziły sobie z nami na grzbietach.
-Jedziemy głębiej? - Spojrzałam na koleżankę.
-No jasne - Odparła raźno.
Zanurzyłyśmy nasze konie po szyję, aż w końcu poczułam, jak mój biedny kucyk zaczyna płynąć. Chwilę później dołączyła do nas Karr z kucką. Przepłynęłyśmy się kawałek w tę i z powrotem, następnie wróciłyśmy na brzeg. Shetty zachęcony pływaniem położył się ze mną i czerpał radość z ulgi jaką niosła chłodna, spokojna i całkiem czysta woda. Jednak dużo się nie należał, bo zaciągnęłyśmy oba kuce na piękną, soczystą trawę w pełnym słońcu, same obierając się do naszego prowiantu i wygrzewając się na ziemi. Rozprawiałyśmy o tym, że Shetty mimo swojej "pełności" nie świruje, tylko czasem zaczepia gniadą, jednak trzymałyśmy je w bezpiecznej odległości. Niecała godzina upłynęła nam na takim odpoczynku, w końcu jednak zebrałyśmy się do kupy, osiodłałyśmy rumaki i ruszyłyśmy w drogę powrotną.
Poprowadziłam nas skrótem, stępując już, dając biedakom spokój. Po 25 minutach wjechałyśmy na teren Auruma.

-No to jesteśmy - Stwierdziłam zadowolona zatrzymując się przed stajnią i poklepując ogierka. Karr uśmiechnęła się w odpowiedzi i zsiadła z Cinnamonki. Zrobiłam to samo i weszłyśmy do stajni. Rozsiodłałyśmy kuce, opłukałyśmy z jeziorkowych brudów i odstawiłyśmy do boksów na jakiś czas. Połaziłyśmy wtedy po stajni i pogawędziłyśmy sobie miło, po czym każdy z uczestników terenu dostał swoją porcję obiadu. Około 14:30 Karuchna razem z Cinnamon wyjechały w drogę powrotną do SC, a ja wypuściłam Titka na padok, by nie siedział w tym boksie w tak piękną pogodę.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum www.wsraurumanimus.fora.pl Strona Główna -> Archiwum / Shetty Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Strona 1 z 1

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group, modified by MAR
Inheritance free theme by spleen & Programosy

Regulamin