Forum www.wsraurumanimus.fora.pl Strona Główna

TRENINGI *WIARY
Idź do strony 1, 2, 3  Następny
 
Napisz nowy temat   Ten temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi    Forum www.wsraurumanimus.fora.pl Strona Główna -> Archiwum / Wiara
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Joanne
Właściciel Stajni



Dołączył: 02 Kwi 2009
Posty: 625
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Nie 14:27, 24 Maj 2009    Temat postu: TRENINGI *WIARY

Ujeżdżenie - Pierwsze zebrania w kłusie i wolty w galopie

Trener: Joanne
Data: 7 Marca 2009
Opis:
Wraz z całym sprzętem ruszyłam przez stajenkę.Zza boksów wyjrzały trzy głowy - jedna mała, należąca do punia, jedna czystokasztanowata, bez odmian - Kolorka i ostatnia, pełna dzikości i wdzięku, powabności główka szalonej Wi.To ona była moim dzisiejszym celem.
-Hej młoda - Położyłam jej sprzęt pod boksem i weszłam.Na mój widok niebieskooka skuliła uszy i zrobiła groźną minę.Ja nic, tylko poklepałam ją po szyi i założyłam na głowę ręcznie robiony kantarek sznurkowy.Szybko wyczyściłam Wiarę i wyszłam z boksu po ogłowie.
-No kochana.Bierz wędzidło - Powiedziałam zakładając klaczce ogłowie angielskie.Pozapinałam paski i wzięłam siodło z czaprakiem elegance.Następnie założyłam je na grzbiet klaczy, po czym zapięłam popręg i zapożyczyłam owijki od kolorka.Początkowo młoda wierciła się przy ich zakładaniu, ale w końcu byłyśmy gotowe na trening.Poklepałam Wiarę po szyi i ruszamy.
________________
Gdy dotarłyśmy już na półhalę podpięłam klaczy popręg, uregulowałam strzemiona i wsiadłam.Ruszyłyśmy spokojnym stępem przez całą halę.Po 15 minutach zaczęłam powoli zbierać srokatą.Dałam łydkę do kłusa i ruszamy.Najpierw na luźnych wodzach, potem zaś spróbowałam zebrać Wi.Jakąś cząstkę tego uzyskałyśmy, ale to jeszcze było za mało do zebrania.No to kilka wolt w takowym ustawieniu i ponownie luźne wodze.ZMiana kierunku i kolejna próba zebrania.Tym razem udało nam się dotrzeć do upragnionej figury.
-Dobra Wiara. - Poklepałam klacz i jeździmy sobie po ósemce w zebraniu, stopniowo je zwiękrzając i zmniejszając.W końcu doszłyśmy do prawie pełnego zebrania.Poklepałam klacz i dałam luźne wodze, by nazbyt nie nadwerężyć młodego konia.Lekko ją zebrałam i w narożniku próba zagalopowania.Wi błyskawicznie zareagowała na łydkę i ruszyła pełnym galopem przez halę.Ze względu na jego zawrotną szybkość psróbowałam ją ciupineczkę zebrać i spowolnić.
-Dobra klaczka. - Poklepałam po udanym zwolnieniu i skróceniu galopu łaciatki.
Spróbowałyśmy zrobić woltę w galopie - niestety wyszło nam to bardziej jak rozplaskane jajo a nie koło.No cóż, nie każdy jest mistrzem od urodzenia.Porobiłyśmy kilka kołopodobnych figuracji w galopie uelastyczniając jednocześnie Wiarę.Na koniec galopu w jedną stronę udało zrobić nam się 4 w miarę okrągłe wolty.Do kłusa,zmiana kierunku i zebranie.Chwilę po tym galop na luźnych wodzach.Jedno okrążenie galopem i próby zrobienia wolt - o dziwo prawie nam się udało.W końcu przestałam męczyć młodą galopem i kłus na luźnych wodzach.Tam slalomy, wolty zmiany kierunku i tym podobne.Najechałyśmy po 3 razy z każdej strony na drągi i przejścia kłus-stój-kłus.Gdy opanowałyśmy już to, przeszłam do stępa i spokojnie rozprężyłam klaczkę.
________________
-Dobra Wiarka - Poklepałam ją na koniec, zatrzymałam i zsiadłam.Potem poluźniłam jej popręg, podpięłam strzemiona i rozpięłam nachrapnik.Wróciłyśmy do stajni, gdzie wytarłam młodą ręcznikiem, okryłam derką i rozczyściłam kopyta.Na koniec dałam trochę siana wszystkim trzem konim i ruszyłam do siodlarni zrobić wreszcie porządek i wysprzątać wszystkie zakamarki stajni.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Joanne dnia Pon 17:43, 21 Mar 2011, w całości zmieniany 3 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Joanne
Właściciel Stajni



Dołączył: 02 Kwi 2009
Posty: 625
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Pon 17:42, 21 Mar 2011    Temat postu:

Natural: Umocnienie więzi i odczulanie

Jeździec/Trener: Joanne
Data: 15 Marca 2009
Opis:
Wchodząc do stajni zahaczyłam o siodlarnię, z której wzięłam kantarek sznurkowy, linę, carrot sticka i szczotki, bo miałam zamiar potrenować z Wiarką natural. W drodze do jej boksu zahaczyłam o Kolorka i Punia, dając im po marchewce. Nareszcie dotarłam do srokatej.
-Cześć Wi - Pogłaskałam ją i wyprowadziłam na założonym uprzednio kantarku przed boks. Ostatnio klaczka się bardzo uspokoiła i zaczęła chętnie współpracować, dzięki czemu niedługo będziemy uczyć się programu ujeżdżeniowego kl.L i pracować nad baskilem podczas skoków luzem. Szybko ją wyczyściłam i wstawiłam ponownie do boksu. Gdy Wiara czekała, ja szybko wyprowadziłam obydwa wałaszki na pastwiska. Gdy wróciłam, podpięłam do kantara linę, wzięłam wszystko, co było mi potrzebne i ruszyłyśmy z Wiarą na Round-Pena. Gdy dotarłyśmy na miejsce puściłam klaczkę po kole, cały czas utrzymując z nią kontakt wzrokowy.Po 5 minutach przesunęłam się bliżej jej zadu - Wiara skuliła uszy, strzeliła baranka i ruszyła kłusem.No cóż...charakteru konia się nie wybiera - Pomyślałam patrząc na piękny ruch młodej.
-Za ruch daliby Ci maximum punktów - Uśmiechnęłam się i zmianą pozycji spowolniłam klaczkę.Zmieniłyśmy kierunek i kłus w drugą stronę. Tutaj Wi tylko skuliła uszy i cicho kwiknęła, wyrażając swoje niezadowolenie. Gdy klaczka się rozgrzała popędziłam ją do galopu, przy którym zaczęło się brykanie. Wiara na początku strzelała baranki, skakała i wariowała, lecz w chwili gdy powiedziałam stanowczo "Przestań!" zaczęła spokojnie galopować po okręgu z uwagą zwróconą na moją osobę. Gdy stwierdziłam, że mamy strasznie powolne tempo, przesunęłam się do jej zadu, na co reakcją było uniesienie głowy i skulenie uszu oraz mocne przyspieszenie. W końcu zmiana kierunku i galop w drugą stronę. Na szczęście Wi już nie szalała, tylko szła ładnym, płynnym galopem po okręgu.Zatrzymałam klacz, odpięłam od niej linkę i wzięłam lonżę. Strzeliłam nią w stronę zadu młodej. Ta wyrwała do przodu strzelając z zadu co chwila. Utrzymywałam z nią twardy kontakt wzrokowy, starałam się, by moja postawa była groźna i czytelna. Strzeliłam lonżą przed klaczką, co spowodowało zmianę kierunku przez nią.Po 2 okrążeniach znowu zmiana kierunku i Wiara zaczęła zwracać swoje ucho ku mnie. W końcu, przy ponownej zmianie kierunku ucho było ustawione centralnie na mnie, więc ponowna zmiana kierunku i ucho nadal do mnie. Pozwoliłam klaczce zwolnić trochę tempa tak, by jechała spokojnym galopem. Po kilku okrążeniach i zmianach kierunków Wiara zaczęła wykonywać ruchy odpowiadające żuciu. Gdy obydwa sygnały były czytelne w każda stronę pozwoliłam młodej przejść do kłusa.Po 10 minutach, kiedy to albo zmieniałyśmy kierunek, albo przyspieszałyśmy Wiara opuściła głowę w dół, na kilka centymetrów od ziemi, rozdmuchując piasek. Zmieniłam kierunek i sygnały były te same - ucho, żucie i głowa w dół. Stanęłam do klaczy bokiem, pod kątem 45 stopni. Ta, natychmiast się zatrzymała. Słuchałam uważnie jak jej kopyta rozsypują piasek. Po chwili poczułam ciepły oddech na karku.Obróciłam się powolutku i pogłaskałam Wiarę po chrapach. Ruszyłam przez round-pen wykonując najróżniejsze figury, a ona cały czas za mną.
-Dobra Wiarka - Ponownie pogłaskałam klacz po głowie. No to zaczęłam jeździć po niej dłonią, nie omijając żadnych części ciała. Gdy klacz stała spokojnie, rozluźniona i zrelaksowana zrobiłam to samo z drugiej strony. W końcu podeszłam do bramki round-pena a ona za mną. Otworzyłam ją i wyszłam. Skierowałam się w stronę półhali, na której miałam zamiar poćwiczyć trochę nasze zaufanie z klaczką. Wielkim sukcesem było, że Wiara cały czas podążała za mną, dzięki czemu pokazała mi, jak potrafi być wierna i ufna przywódcy. Ruszyłam przez halę,a klacz za mną. Wykonywałyśmy różne kręty, zmiany kierunków itp. a wszystko bez kantara, uwiązu - czegokolwiek. Postanowiłam pomieszać trochę technik PNH, więc starałam się myślami przekazać Wiarze, co chciałabym, żeby wykonała. To, co się następnie stało było cudem. Samymi intencjami, myślą i postawą kierowałam całkowicie wolną fizycznie klaczą, potrafiłam stojąc pośrodku półhali nakłonić stojącą w jej drugim końcu klacz do skrętu w prawo lub w lewo. W końcu podeszłam do klaczy, która na moja prośbę zatrzymała się, co oznaczało naprawdę dobre porozumienie(dla mnie). Ruszyłam przed siebie, a ona za mną. Zaczęłam truchtać, a Wiara od razu ruszyła pełnym kłusem by mnie dogonić.Ruszyłam pełnym biegiem obok kłusującej klaczy, która po chwili przeszła do wolnego galopu i zwolniła, by mnie przepuścić. Zwolniłam i zaczęłam truchtać. W końcu zatrzymałam się, a Wiarka tuż za mną stała i patrzyła z nastawionymi uszami. Założyłam jej kantarek, podpięłam linę, wzięłam z rogu półhali carrot sticka i przedmioty, na które miałam odczulać dzisiaj młodą. Ruszyłyśmy do lasu, kierując się w stronę pobliskiego strumyczka, po którego przejściu dochodziło się do ogromnej polany z naturalnymi przeszkodami, niewielkim jeziorkiem i najróżniejszym terenem, który umożliwiał nam ćwiczenia nad równowagą, siłą, elastycznością i innymi czynnikami dotyczącymi jazdy. Przejechałyśmy spokojnie przez strumyczek, co obyło się bez problemów, bo Wiara spokojnie wchodzi do wody, która ma ok.20 cm głębokości.
-No młoda.Chodź, pobawimy się -Powiedziałam zatrzymując klaczkę po środku polany.Najpierw wykonałyśmy pierwszą grę Parelli'ego - w przyjaźń. Spokojnie i czule dotykałam całego ciała klaczy dłonią, z każdej strony. Początkowo przy słabiźnie młoda się lekko denerwowała, ale po ponownym powtórzeniu gry stała spokojnie, podczas gdy ja dotykałam całego jej ciała dłonią, następnie linką i carrot stickiem.Pozwoliłam jej trzymać chrapy w okolicach moich ramion, karku, gdyż dawało jej to poczucie bezpieczeństwa (pamiętam, że jako źrebak też tak miała..). Wiara stała spokojnie zrelaksowana i rozluźniona wówczas, gdy ja rytmicznie machałam jej nad głową carrot-stickiem. No to przeszłyśmy do zabawy w jeża. Starałam się dawać czytelne sygnały zarówno swoją pozą, miną, jak i naciskiem w odpowiednim miejscu. Po kilku próbach gry osiągnęłyśmy dzisiejszy cel - Wiara ustępowała już od najżejszego nacisku zarówno ręką jak i carrot-stickiem. Postanowiłam sprobować naszych sił w grze trzeciej. Starałamsię przyjąć czytelną mowę ciała i pokazywałam Wiarce miejsce do którego ma ustąpić przed naciskiem. Początkowo klacz wykonywała tylko jeden krok w danym kierunku, ale zawsze był to ogromny krok w kierunku najszczerszego porozumienia, więc zostawała sowicie nagradzana. Po kilku próbach zabawy w prowadzenie Wiara czytając tylko z mojej postawy i ustawienia carrot-sticka potrafiła ustąpić kilka kroków, co było dla nas sukcesem.
- No dobra. Na dzisiaj koniec z grami.chyba - Powiedziałam gładząc klaczkę po czole. Ruszyłyśmy stępem bliżej jeziorka. Tam przeprowadziłam klacz przez wodę o głębokości, która sięgała jej stawów kolanowych. A ona nic, spokojnie przeszła i stanęła, wyczekując dalszych poleceń i reakcji. Wyprowadziłam ją na brzeg i wzięłam małą foliową torebkę, którą dałam do obwąchania klaczy. Gdy srokata zaspokoiła już swoją ciekawość, zaczęłam jeździć folią po jej ciele. Początkowo przy przyłożeniu folii młoda cofnęła się o krok, ale przy następnych próbach stała w miejscu, uważnie patrząc, co robię. W końcu Wiara akceptowała dotyk folii na każdej części ciała, czy to była łopatka, czy to był zad a nawet głowa. No to wzięłam dużą folię i delikatnie położyłam ją na połowie grzbietu klaczy. Ta obejrzała się, lekkousztywniła, lecz przy pogłaskaniu od razu rozluźniła i odprężyła. Rozłożyłam folię na całym jej grzbiecie, na co zareagowała pełnym ciekawości obejrzeniem się i nic więcej. No to rozłożyłam folię tak, by zakrywała też część szyi Wi.
-Dobra klaczka - Poklepałam młodą zdejmując folię z jej grzbietu zadowolona z spokojnej reakcji jaką wykonała. Następnie odczuliłam ją na piłkę, która zamiast straszyć klaczkę, wprawiała ją w jeszcze większą ciekawość co zaowocowało szybkim pokonaniem strachu nawet przed lecącą wpowietrzu piłką. Wiara pozwalała sobie położyć ja na grzbiecie, zadzie, pod brzuchem, a nawet sama zaczynała się bawić w podrzucanie i kopanie piłki. Po udanym odczulaniu wygłaskałam klaczkę i dałam jej jabłko. Odpięłam linę, rzuciłam carrot-sticka i ruszyłam przed siebie sprawdzając zaufanie klaczki. Ta nadal podążała za mną. No to ruszyłam truchtem, a następnie chodem podobnym do galopu sugerując klaczy, co mam zamiar zrobić. Ruszyłam na pobliską kłódkę, a galopująca Wiara za mną. Poskakałyśmy trochę, pobiegałyśmy i zatrzymanie.Spokojnym tempem weszłam na stromą górkę i z niej zeszłam, a Wiara za mną. Przeszłyśmy tak kilka razy w stępie, a następnie w kłusie i raz w galopie. Miało to na celu wzmocnienie równowagi i mięśni, oraz polepszenie kondycji. W końcu ściągnęłam młodej kantar, zebrałam rzeczy i ruszyłyśmy do stajni - ja, obładowana najrózniejszymi przedmiotami,a za mną całkowicie wolna klacz, która pomimo mozliwości ucieczki szła za mną do stajni.Przed boksem rozczyściłam jej kopyta rozczesałam grzywę, odniosłam sprzęt i ruszyłyśmy z Wiarką na padok. Obydwa wałaszki przywitały nas radośnie i ciepło.Wypuściłam młodą na padok, zabrałam zaś Kolorka, którego miałam zamiar dziś pomęczyć pod względem kondycji w terenie.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Joanne
Właściciel Stajni



Dołączył: 02 Kwi 2009
Posty: 625
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Pon 17:44, 21 Mar 2011    Temat postu:

Nauka skoków i elementów ujeżdżenia kl.L

Data: 11 Kwi 2009
Opis:
Ruszyłam w stronę stajni. Z siodlarni wyniosłam sprzęt i położyłam go przed boksem Wiary. Klacz wesoło parsknęła i z niecierpliwieniem czekała na wyjście z boksu.
-No dobrze, choć niunia. - Pogłaskałam ją i wyprowadziłam, następnie uwiązałam i zabrałam się za czyszczenie. Po chwili Wi lśniła, a ja smarowałam jej kopytka. No to wzięłam ogłowie i założyłam je na głowę klaczy, która bez oporów przyjęła nowe wędzidło, które o wiele lepiej układało się w jej pysku. Poklepałam konia i pomasowałam trochę, by na jeździe nie była taka napięta, a następnie sięgnęłam po siodło. Delikatnie położyłam je na jej grzbiecie i przesunęłam tak, by wszystko było na swoim miejscu. Następnie zapięłam popręg, owijki na nogi, jeszcze tylko drobne poprawki a propos grzywy i ogona, toczek na głowę i ruszamy. Ze względu na dość dobre warunki pogodowe poszłyśmy dzisiaj na maneż. Tam podciągnęłam Wiarze popręg, uregulowałam sobie strzemiona i wsiadłam. Ruszyłyśmy swobodnym stępem po całym placu.Po 15 min zaczęłam powoli nabierać wodze i pobudzać ją do skupienia się. Następnie ruszamy kłusem. Początkowo Wiara rwała do przodu nawet na leciutką łydkę, ale w sumie to dla niej normalne,a zbierać na początku jazdy jej nie będę. W kłusie trochę zebrałam wodze, by kontakt z jej pyskiem nie był nijaki, ani też nie za mocny. A ta od razu łepek w dół, ślicznie ustawiony i zad podstawiamy. Tak przejechałyśmy 2 ściany i prawie całkowite oddanie wodzy. Wi wyciągnęła łepek i co chwila parskając kłusowała już nieco spokojniejszym tempem świetnie przyspieszając na delikatne łydki, jaki jej dawałam. Pomimo tego zad nadal ładnie pracował. No to zebrałam wodze tak, by były lekko napięte, a klacz nie miała na maksa wyciągniętej szyi. I najeżdżamy na drągi. Wi świetnie sobie poradziła, nie było ani jednego puknięcia, a moja obecność na jej grzbiecie chyba nie robiła jakiejś większej różnicy.
-Dobra Wiarka - Poklepałam ją i przejeżdżamy jeszcze kilka razy z obydwu stron, następnie pora na trochę ujeżdżenia.
Wyjechałyśmy kłusem na środek i do stój. Wiara najpierw przeszła do stępa, a dopiero potem do stój. Więc do kłusa(ze stój, co wyszło nam bezbłędnie), jedno okrążenie, wyjazd na środek i do stój. Tam razem się udało, więc poklepałam klacz i wzmocniłam kontakt, poprzez większe nabranie wodzy. Następnie z stój do kłusa - bezbłędnie. No to duża wolta pośrodku maneżu i jedziemy dalej. Potem kolejna wolta, tyle, że od drugiej strony. Podczas niej żucie z ręki.
-Dobra Wiarka - Poklepałam młodą i jedziemy. W A wyjeżdżamy na środek i stój. teraz już szło nam jak po maśle. Poklepanie i kłus. Poluźniłam kontakt i najeżdżamy na kawaletkę ustawioną średnio. ładne przejście, bez wahania. Poklepanie i na większą kawaletkę. Tu Wi miała dylemat, czy skoczyć, czy przejść. Ostatecznie przeszła, więc ją poklepałam i najeżdżamy po raz wtóry. Pierwsza dobrze, druga - też. Wyjechałyśmy na ścianę i galop. Bardzo ładny, płynny, miękki. Wiarce albo coś się stało, albo nie wiem jakim cudem zaczęła się niesamowicie słuchać. Po kilku kołach galopem z woltami i innymi takimi najechałyśmy na mniejszą kawaletkę i skok, z resztą bardzo ładny. No to na kopertkę, specjalnie ustawioną na ćwiczenia. Przeszkoda miała max.20 cm, więc Wi płynnie i spokojnie ją przeskoczyła. No to na najwyższą kawaletkę. Coś się młodej z nogami poplątało, za wcześnie się wybiła, ale jakoś skoczyłyśmy. No to jeszcze raz na kopertę i potem na kawaletkę. Przy kopercie skok jakiś pokręcony, nogi się chyba z lekka poplątały, bo Wi zaaferowana nie potrafiła się skupić. Nad kawaletką już wszystko ładnie, jedynie wybicie dać troszkę później, ale nad tym się popracuje. Na chwilę do kłusa i stępa, by Wi ochłonęła i się uspokoiła. Po kilku okrążeniach kłus i galop w drugą stronę. No to najazd na najmniejszą kawaletkę. Skok ładny, bez żadnych problemów. Następnie koperta. Przytrzymałam młodą, bo lecieć już chciała i skok, tu na szczęście nogi już się nie poplątały, wybicie dość dobre i baskil też. No to jedziemy kawaletkę. Wybicie dobre, lecz nogi z lekka się poplątały. No to ponowny najazd. Koperta - ślicznie, kawaletka - bardzo dobrze. Poklepałam młodą i na chwilę do stępa. W między czasie Oliwka podwyższyła kopertkę na wysokość 40 cm, potem ustawiła stacjonatę 30 cm i okserka 20 cm na 10 c. Ruszyłam z Wiarą galopem i jedziemy. Na lonży i w korytarzu skakała już pod siodłem(bez jeźdźca) spokojnie oksery powyżej 1 m, ale na początek takie niewielkie pyćki starczą. Koperta - zawodowo, nogi już ładne, baskilowanie w porządku, a do lądowań to nigdy nie miewam zarzutów. Galopem na stacjonatę. I skok, bardzo ładny, nogi przestały się plątać, a wybicie w nawet odpowiednim momencie. No to okser. Skok ładny, spokojny i płynny, nie sprawił Wiarze jakiś większych trudności. No to ponownie jedziemy i do stępa. Oliwka podniosła trochę niektóre przeszkody twierdząc, że młoda sobie spokojnie poradzi. Ja nie byłam tego pewna, ale ryzyk-fizyk. Koperta pozostała 40 cm, stacjonata wzrosła o 20 cm, a okser miał teraz 30 na 25 cm. no to ruszamy. Młoda była nieźle pobudzona, bo z moich obserwacji wynika, że kocha skoki. Koperta gładko, stacjonata wzięta dość wysoko, ale skoczona z klasą zaś okser z lekkaniepewny, ale ładny. Najechałyśmy jeszcze 2 razy na stacjonatę i oksera, następnie do stępa.
-Joanne...może spóbujesz skoczyć wyższego tego oksera? - Oliwia zrobiła chytrą minkę
-A czemu to? Wi jest jeszcze młoda i dopiero pierwszy raz dzisiaj skacze bez lonży. - Zamyśliłam się
-A temu, że taki zapas brała, jakby był on 1m x 1m - Zaśmiała się.
-A ile już jeździmy? - Spojrzałam na zegarek. - 45 min...dobra. Raz skoczymy i koniec.
Oliwia pędem ustawiła oksera 40 x 40 i kazała nam najechać. Wiara wypruła przed siebie, zwolniłam ją i stacjonata, by przypadkiem nie było przy okserze wypadku. Skok ładny, klacz skupiona i nawet nogi ładnie podciągnęła. No to okser. Ładne wybicie, świetny baskil i wyciągnięcie. Miałam wrażenie, że dla Wiary to pestka. No to do kłusa i kłusujemy. Po ok.5 -10 min. do stępa i stępujemy przez 15 min.
-Jesteś świetna - Poklepałam młodą i zatrzymałam. Zsiadłam, poluźniłam popręg, podpięłam strzemiona i ruszamy do stajni. Tam rozsiodłałam konia, wytarłam(wreszcie się spociła!), wyczyściłam, dałam trochę siana i zostawiłam w boksie do ochłonięcia. Następnie po 30 min zaprowadziłam na padok.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Joanne
Właściciel Stajni



Dołączył: 02 Kwi 2009
Posty: 625
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Pon 17:46, 21 Mar 2011    Temat postu:

Ujeżdżenie - klasa L, szkolenia ciąg dalszy

Data: 18 Kwi 2009
Opis:
Weszłam do stajni. Postanowiłam ruszyć się trochę z treningiem Wiary i pomęczyć ją dziś ujeżdżeniowo. Klaczka przywitała mnie wesołym rżeniem, za co została pogłaskana po głowie. Weszłam do boksu i osiodłąłam wyczyszczoną już rano młodą. Założyłam jej owijki, a następnie sama ubrałam się odpowiednio i ruszamy. Klacz była dziś mocno do przodu - co oznacza, że porobimy dziś dużo ćwiczeń na elastyczność i innych ciekawych rzeczy, by spuścić tą jej energię.
Weszłyśmy na maneż. Tam podciągnęłam popręg, uregulowałam strzemiona i wsiadłam. Ruszyłyśmy z młodą żwawym stępem swobodnym, który wciąż utrzymywałam w kontroli. W stępie robiłyśmy wolty, wężyki, serpentyny, skręty i inne ćwiczenia uelastyczniające i rozluźniające. Po 10 min ruszyłyśmy kłusem. Pierwsze okrążenie wykonałyśmy na luźnych wodzach, a przy drugim powoli zaczęłam je nabierać. W końcu tuż po zakończeniu drugiego okrążenia miałam z Wiarą średni, lecz czuły kontakt. Uważałam, by aby przypadkiem nie wyrządzić jej krzywdy. W końcu zaczęłyśmy robić wolty, częste zmiany kierunków, ósemki, wężyki, slalomy i serpentyny. Następnie poćwiczyłyśmy przejścia i zatrzymania. Wiara niezwykle czule reagowała na pomoce, ładnie się wyginała, a zatrzymania i przejścia wychodziły nam bardzo płynnie, za co ją sowicie chwaliłam. W końcu przejechałyśmy program klasy L, a raczej elementy w których występował kłus i stęp. Poszedł nam, szczerze mówiąc bardzo dobrze. Wiara świetnie reagowała na pomoce, wygięcia były wręcz idealne. Pochwaliłam ją i w najbliższym narożniku zagalopowanie na lekką łydkę. Wi natychmiast zareagowała i ruszyła płynnym, lecz szybkim galopem. Zwolniłyśmy troszkę tempa i jedno okrążenie na luźnych wodzach. Następnie nabrałam je z powrotem i zaczęłyśmy robić wolty, lekko skracać i wydłużać chody, aż w końcu spróbowałyśmy przejechać tą część ujeżdżenia L wykonywaną w galopie. Po klaczy widać było, że poziom energii się opuścił. Po czystym przejeździe tej części poklepałam ją i do kłusa. Rozkłusowałam ją, a następnie rozstępowałam. Po 10 min kłusa i 10 min stępa zatrzymanie. Zsiadłam, poluźniłam jej popręg, podpięłam strzemiona i wracamy do stajni. Tam rozsiodłałam łaciatą, wytarłam, wyczyściłam i założyłam jej derkę siatkową. Zajrzałyśmy jeszcze na naszą prowizoryczną myjkę i schłodziłyśmy nogi przy okazji myjąc kopytka. Następnie powrót do boksu i danie sianka. Zostawiłam Wiarę samą, by troszkę ochłonęła, bo trening łatwy i lekki nie był.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Joanne
Właściciel Stajni



Dołączył: 02 Kwi 2009
Posty: 625
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Pon 17:46, 21 Mar 2011    Temat postu:

Nauka najazdów i doskonalenie skoków do 50 cm by Kana

Data: 25.04.2009
Trener: Kana
Opis:
Przyjechałam do WSR Aurum Animus, żeby poćwiczyć z Wiarą. Miałam z nią poćwiczyć niskie skoki. Poszłam poszukać Joanne. Długo nie szukałam. Przywitałam się z nią i poszłyśmy do Wiary. Stała w boksie, nawet całkiem spokojnie. Joanne opowiedziała mi o niej i poszła po szczotki do czyszczenia, a ja miałam się z nią przywitać. Podeszłam drzwi jej boksu. Klaczka popatrzała na mnie trochę ze złością. Postałam z nią chwilę. Kiedy jej wzrok uspokoił się, ruszyłam rękę żeby ją pogłaskać. Kiedy byłam już przy chrapach, zrobiła szybki unik i po chwili chciała mnie ugryźć, ale na szczęście zabrałam rękę. - Będzie z nią trochę kłopotu pomyślałam - pomyślałam i bardzo stanowcza weszłam do jej boksu. Klaczka chwile na mnie popatrzyła i odeszła na drugi koniec boksu. Zbliżyłam się do niej i znów przyłożyłam rękę. Tym razem dała się dotknąć. Pogłaskałam ją trochę. Jej wzrok stał się już spokojniejszy, ale dalej nie lubiła mnie ;/ Zaczęłam robić kółka na jej ciele, żeby się rozluźniła. Powoli robiłam koła na brzuchu, potem na szyi, a jak już całkiem się rozluźniła, pozwoliła mi się dotykać po chrapach. Kiedy już się całkowicie rozluźniła i już mnie tolerowała, założyłam jej kantar. Nawet nie wiem kiedy, wróciła Joanne. Pogratulowała mi tak szybkiego zapoznania się i wyszłyśmy z klaczką przed stajnie. Joanne poszła zajmować się innymi końmi, a ja zabrałam się za czyszczenie. Przywiązałam Wi i wzięłam do ręki szczotkę. Dotknęłam ją, trochę się wzdrygnęła, ale po chwili już się mi poddała. Trochę się wierciła, ale po 15 min była już czysta. Kopytka zostawiłam na sam koniec. Kucnęłam przy pierwszym. Z trudem je podniosłam, klaczka też chciała je wyrwać, ale po chwili się uspokoiła. Cały czas mówiłam do niej spokojnym głosem. Kiedy skończyłam, wzięłam siodło i położyłam delikatnie na jej grzbiecie. Nie protestowała, więc zapięłam popręg. Potem ogłowie. Był nie wielki problem z wędzidłem, ale na koniec udało mi się je włożyć i założyć całe ogłowie. Kiedy była już gotowa postanowiłam się z nią chwile przejść. Pochodziłyśmy trochę po podwórku i poszłyśmy na plac, gdzie Joanne już wcześniej przygotowała przeszkody. Weszłyśmy na plac. Tam na nią wsiadłam i zaczęłam rozgrzewkę.

Najpierw stęp. Na początku nie chciała się słuchać, ale jak podniosłam palcat, uspokoiła się. No więc stęp. Robiłyśmy koła i ósemki. Potem przechodziłyśmy przez drągi. Wszystko zajęło nam 20 minut. Kiedy klacz rozluźniła się trochę, przyśpieszyłam do kłusa. Na początku trochę się ociągała, ale dałam jej łydkę i później już ładnie chodziła. Zrobiłam to samo co w stępie, tyle że jeszcze zrobiłam skoki przez koperty i kawaletki. Ładnie chodziła. Na chwilę się zatrzymałam i zrobiłam kombinację kawaletek i kopert w skręcie. To było tak: przy ogrodzeniu były koperty i kawaletki na zmiane, kiedy ogrodzenie się kończyło (chodzi mi o skręt ), trzeba skręcić skacząc przez kawaletkę 10 cm (najazd po skosie). Wsiadłam na nią i zakłusowałam. Chwile kłusowałam i najechałam na pierwszą kopertę. Klaczka ładnie skakała, a raczej przechodziła przez przeszkody. Przywarłam do niej bardziej i zwolniłam trochę tego kłusa, żeby przygotować się na najazd po skosie. Kiedy miałyśmy przejeżdżać kazałam jej najechać i skoczyć, a nie przejść jak do tej pory. Klaczka posłuchała się ładnie skoczyła po skosie, a potem kontynuowała przejścia przez koperty i niziutkie kawaletki. Następnie przyśpieszyłam do galopu. Bryknęła raz, ale zaraz się uspokoiła. No ok. Galopowałyśmy 10 min, a kiedy uznałam że jest już rozgrzana zaczęłam skakać.
Najpierw kawaletki. Było ich 10, jedna za drugą po 15 cm. Powoli najechałyśmy z dużą dokładnością i Wiara oddała ładny skok. Skakała dosyć wysoko wszystkie przeszkody. Na koniec poklepalam ją i pogalopowałyśmy do następnej przeszkody, stacjonaty 30 cm. Już trochę szybciej i odważniej najechałyśmy na tą stacjonatę i Wiarka wysoko skoczyła. Poklepałam ją i naprowadziłam na stacjonatę 40, a zaraz za nią kawaletka 10 cm i koperta złączone. Wiara odważnie najechała i ładnie przeskoczyła, jedną i drugą przeszkodę. Potem pojechałyśmy do pijanego okserka 30 cm. Tym razem spróbowałam najechać po skosie. Zwolniłam galopa i dokładnie wykonałyśmy najazd. Klaczka zawahała się przed przeszkodą, ale dałam jej znak do skoku i ładnie skoczyła. Poklepałam ją i pooglądałam plac, żeby zrobić taki mały plan skoków. Zaczęłam od stacjonaty 20 cm. Za szybki najazd, ale skok udany. Potem okser 30 cm. Już całkiem wolno najechałyśmy na niego i klaczka mogła oddać wspaniały skok. Potem rząd kawaletek. Ładnie skakała jedna za drugą, chociaż nie było to perfekcyjne. Potem koperta, a za nią stacjonata 30 cm. Przejście przez koperte, najazd i ładny skok. Teraz chwila przerwy i galop na około przeszkód. Po 5 minutach naprowadziłam ją na okser 50 cm Przyległam do niej i dałam łydkę. Przyśpieszyła, a ja tylko odliczałam kroki do najazdu. Zebrałam ją bardziej i najechałyśmy. Wiara, zwątpiła, a ja jej dałam kolejną łydkę i cały czas trzymałam mocno. Oddała piękny skok. Pomyślałam że to wystarczy na dzisiaj. Zauważyłam też, że klaczka jest bardzo rozluźniona. Pogalopowałam jeszcze 10 minut, potem kłus 10 minut ze zmianami kierunku i stęp 10 minut.

Kiedy już ochłonęła zeszłam z niej i poprowadziłam przed stajnie. Tam zdjęłam z niej cały sprzęt i wytarłam z potu. Wstawiłam do boksu. Potem wzięłam sprzęt i zaniosłam do siodlarni. Kiedy to zrobiłam poszłam do biura. Joanne była tam sprawdzając jakieś papiery. Kiedy mnie zauważyła, przestała sprawdzać i zaczęłyśmy gadać. Zdałam raport z treningu, a Joanne dała mi wynagrodzenie. Ja wsiadłam w samochód i pojechałam do domu


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Joanne
Właściciel Stajni



Dołączył: 02 Kwi 2009
Posty: 625
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Pon 17:47, 21 Mar 2011    Temat postu:

Skoki - doskonalenie wybicia, reakcji i baskilu

Data: 27.04.2009
Trener: Joanne
Opis:
Wpadłam do Wi. Klaczka przywitała mnie radosnym rżeniem, na co ja odpowiedziałam jej potrząśnięciem sprzętu.
-No niunia, będziemy dalej skakać sobie co? - Powiedziałam gładząc młodą po szyi.
Zauważyłam, że ostatnio Wiara z wielką chęcią chodzi na jazdy, treningi, lonże i spacerki. Ku mojej uciesze. Wyprowadziłam ją na dwór, gdzie uwiązałam mojego już pięciolatka i zaczęłam czyścić.
Najpierw dokładnie rozczesałam wszystkie zaklejki, potem szczotką miękką oczyściłam sierść łaciatej z brudu, kurzu i martwego już włosia. Gdy ta operacja została zakończona wzięłam do ręki kopystkę i podeszłam do nogi klaczy. Wi od razu, bez większych przemyśleń podała mi ją, mino iż tego nie wymagałam. Wystarczyło tylko podejść, a konisko od razu ładnie podawało nogę. Bez problemów wyczyściłam jej wszystkie kopytka i sięgnęłam po grzebyk. Rozczesałam jej rudawą grzywę i ogon, następnie je wyrównałam i trochę skróciłam. Gdy grzywa i ogon były doprowadzone do ładu w ruch poszły gąbki. Dokładnie przemyłam nimi delikatne i czułe miejsca klaczki. Na koniec przetarłam ją ściereczką, kopyta posmarowałam smarem i sięgnęłam po siodło. Delikatnie założyłam je na grzbiet Wiary i poprawiłam z obydwu stron czaprak, następnie zapięłam popręg na pierwszą dziurkę i sięgnęłam po ogłowie. Rozpięłam kantar klaczy, zsunęłam go na szyję i dałam klaczy do wzięcia wędzidło oliwkowe, na którym to zawsze jeździmy. Wi bez problemu je przyjęła i ładnie ustawiła głowę dzięki czemu szybko i bezboleśnie założyłam jej resztę ogłowia. Następnie pozapinałam paski, na nogi założyłam jej ochraniacze, sama włożyłam na głowę toczek, następnie wodze w dłoń i ruszamy na maneż, gdzie stały ustawione wcześniej przeszkody.
Zatrzymałam młodą pośrodku placu, podciągnęłam popręg, uregulowałam strzemiona i wsiadłam. Ruszyłyśmy sobie spokojnym, swobodnym stępem po całym, pustym placu. Na luźnych wodzach robiłyśmy sobie wolty, zmiany kierunków i inne ćwiczenia na elastyczność, giętkość i inne takie. Po 10 minutach zakłusowałyśmy. Wi była dziś nieźle do przodu, ale udało nam się robić jedno koło na luźnych wodzach. Potem zaczęłam z lekka zbierać klaczkę i zmieniać swój dosiad najczęściej jak tylko się dało, ale musiałam uważać, by nie wybić młodej z rytmu. Gdy rozgrzałyśmy się już na woltach, zmianach kierunku itd postanowiłam zacząć przejazdy przez drągi. Wiara ładnie reagowała dziś na pomoce, mimo rozpierającej ją energii i ładnie przechodziła przez drągi. Po kilku przejazdach z każdej strony nakierowałam młodą na kopertkę. Ta już chciała galopem jak najszybciej, ale zebrałam ją, skróciłyśmy kłus i skoczyłyśmy. Wybicie w dobrym miejscu, na łydkę, reakcja była natychmiastowa, baskilowanie ładne, lecz równowaga troszkę się zachwiała. Mimo tego poklepałam posłusznego klaczucha i najeżdżamy jeszcze raz. Nakierowanie, sygnał do skoku, natychmiastowa reakcja, skok z dobrym baskilem i równowagą.
-Dobra Wiarka! - Poklepałam klacz i zmiana kierunku. No to najeżdżamy z drugiej strony. Ku mojej uciesze Wiara nie miała zamiaru pędzić na przeszkodę jak wariat, jedynie z lekka przyspieszyła kłusa. Ładne wybicie na łydkę, skok dobry, z nawet ładnym baskilem i równowagą. Lądowań nie ma co ćwiczyć, bo wychodzą świetnie. Najechałyśmy na krzyżaczka jeszcze raz i powrót na ścianę. W najbliższym narożniku zagalopowanie. Wiara wypruła do przodu, ale jedno porządne zebranie i skarcenie doprowadziło rumaka do porządku. Gdy młoda się uspokoiła dałam jej luźną wodzę i robimy jedno okrążenie. Następnie działając samym dosiadem i łydkami wolta, która wyszła bardziej jak jajo, ale kij z tym. W następnym narożniku powtarzamy ćwiczenie. Tu wolta wyszła bardzo ładna, okrągła, a koń poprawnie zareagował wreszcie na pomoce. Nabrałam trochę wodze i dałam młodej sygnał do przyspieszenia i wyciągnięcia galopu. Udało się za pierwszym razem. W takim to tempie światła zrobiłyśmy kilka okrążeń i zwalniamy. W galopie roboczym nakierowałam młodą na ową kopertkę, którą skakałyśmy z kłusa. Przytrzymanie i skrócenie galopu, łydka, wybicie i skok. Wi bardzo ładnie reagowała dziś na pomoce. Baskilowanie też uległo poprawie. Może niedługo zaczniemy starty w jakiś najmniejszych klasach i debiutach? Bóg jeden wie. Skoczyłyśmy jeszcze raz i zmiana kierunku w kłusie. Zagalopowanie, kilka wolt, galop wyciągnięty i najeżdżamy w tempie roboczym. przed przeszkodą skrócenie galopu, łydka, natychmiastowe wybicie, skok z ładnym baskilem i dobrą równowagą, lądowanie jak zwykle. Poklepałam Wiarę i jeszcze raz najeżdżamy. Skok był sam w sobie ładny, jedynie przez przeszkodą trochę się nogi poplątały, ale jakoś się uratowałyśmy. No to pora na "trening właściwy".
Nakierowałam młodą na stacjonatkę 40 cm, za którą trzeba było wykonać dość ostry zakręt i dodatkowo zmienić nogę, by najechać na okserka 50 x 50 cm. No to wyprostowanie, skrócenie galopu, łyska, natychmiastowe wybicie, skok z ładnym baskilem, przeszkoda wzięta wysoko. Lądowanie tradycyjnie - bardzo dobrze. Udało nam się nawet wylądować na nogę, która miała prowadzić. Zakręt wykonany nawet dobre, był wręcz obrotem na zadzie. Poklepałam klacz i skaczemy przez oksera. Lekka łydka i natychmiastowa reakcja, wybicie ładne, baskil ok, to samo z lądowaniem. Zakręt o 180 stopni i najazd na szereg: stacjonata 50 cm, jedno foule i stacjonata 60 cm, 2 foule i murek 70 cm.
Przed szeregiem skrócenie galopu, pierwsza przeszkoda ładnie poszła na łydkę, wyciągnięcie foula i skok. ładna reakcja, dobry baskil, jedynie lądowanie dość twarde. 2 skrócone foule galopu i murek. Niestety Wiara wyłamała. Od razu skarciłam ją głosem, dałam łydkę do zagalopowania i ponownie jedziemy szereg. Stacjonaty okej, przy najeździe na murek młoda zaczęła kombinować, ale łydka, bacik za popręgiem, mocny kontakt i skoczyłyśmy. Poklepałam młodą i jedziemy jeszcze raz. Tym razem wszystkie człony poszły bez oporów, jedynie przy murku była chwila niepewności. Zdecydowałam, że dla pewności i utrwalenia przejedziemy ten szereg jeszcze raz. No to nakierowanie, łydka i jedziemy. Pierwsza stacjonata, jedno wyciągnięte foule, druga stacjonata i dwa skrócone foule, no i ostatni murek. Ku mojemu uradowaniu Wiara przeskoczyła go bez chwili wahania.
-Dobra klaczka! - Poklepałam srokatą i jedziemy dalej. Ostry zakręt i jak najszybsze wyprostowanie na kopertę 40 cm. Na szczęście ćwiczenia na elastyczność się przydały i najazd z nakierowaniem były bardzo udane. Sam skok dobry, nawet obyło się bez jakiegoś zdenerwowania czy coś. No to jedziemy dalej na doublebarre 60/70 cm. Skrócenie galopu, łydka i wyskok, sam lot bardzo ładnie, z dobrym baskilem i wyciągnięciem, lądowanie miękkie i ładne. No to jedziemy na triplebarre'a, którego najwyższy drąg sięgał 70 cm. Nakierowanie, wyciągnięcie galopu, łydka i wybicie, skok z dobrym baskilem i równowagą, mocne wyciągnięcie i poprawne lądowanie. Potem ostry skręt w prawo i na piramidę 50/60/50 cm. Tu nie było najmniejszych problemów, bo Takie miniaturki to dla Wiary pestka. Trzeba będzie zacząć skakać już coś wyższego, bo młoda wyraźnie zaczynała się nudzić, co groziło niemałym rodeo w wykonaniu istnego szatana. Już teraz młoda zaczynała z lekka strzelać baranki. Najechałyśmy sobie na jaskrawy murek 70cm, i o dziwo skoczyłyśmy go bez żadnych niepewności, wątpliwości i sprzeciwów.
-Dobra Wi - Poklepałam młodą i jedziemy na ostatnią dziś przeszkodę - stacjonatę 80 cm. Była to najwyższa przeszkoda, jaką pokonała pod jeźdźcem. Przed przeszkodą wydłużyłam trochę galopu i łydka. Klaczucha natychmiast się wybiła i wykonała świetny, wysoki skok. Ku mojemu zdziwieniu wszystko było wykonane bardzo dobrze i z klasą.
-Dobra Wiarka!Świetnie! - Poklepałam Wi i do kłusa.
W kłusie poćwiczyłyśmy działanie i reakcję na dosiad z łydkami,zatrzymania itd, używając jak najmniej wodzy. Byłam z klaczy naprawdę dumna, bo widać było naprawdę duże postępy. Rozkłusowałam, rozstępowałam ją, następnie zatrzymałam, zsiadłam, poluźniłam popręg, podpięłam strzemiona i wracamy do stajni.
Tam ją rozsiodłałam, wytarłam, wyczyściłam co się dało i zaprowadziłam na dwór. Na myjce spłukałam jej nogi, dałam się napić, kopytka wysmarowałam smarem i wracamy do stajni.
-No mała. Spisałaś się dzisiaj - Poklepałam Wiarę po szyi, dałam jabłko i ruszyłam odnieść sprzęt na miejsce.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Joanne
Właściciel Stajni



Dołączył: 02 Kwi 2009
Posty: 625
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Pon 17:48, 21 Mar 2011    Temat postu:

Relacje z treningów: 29.04 - 06.05

Środa - 29.04:
Po dniu wolnego wzięłam Wiarę na ujeżdżenie. Przypomniałyśmy sobie klasę L, poćwiczyłyśmy dodania i skrócenia w wszystkich chodach oraz spróbowałam nauczyć młodą ustępowania od łydki w stępie. Ku mojemu uradowaniu Wi szybko załapała o co biega i na koniec jazdy w prawie standardowy sposób(bo trochę jej jeszcze brakuje) wykonywała figurę. Młoda zachowywała się wspaniale, nie mogę jej nic zarzucić.

Czwartek - 30.04:
Lekka jazda rekreacyjna na oklep. Dużo stępa, średnio kłusa i bardzo mało galopu. Wi odzyskiwała stracone siły, już dziś nieźle była do przodu. Po jeździe spacer i gry parelliego(1 i 2). Dodatkowo poćwiczyłyśmy chody boczne i nauczyłyśmy się cofania. Młoda ładnie reagowała na pomoce, jedyną wadą odznaczającą się był fakt, że Wi szła nieźle do przodu.

Piątek - 01.05:
Skoki. Ćwiczenia na wąskich szeregach i szerokich przeszkodach - pracowałyśmy nad giętkością i wyciągnięciem. Dużo galopu, przejazdów przez drągi i skoków, mniej kłusa i stępa. Przeszkody miały do 80 cm. Klacz rozpierała dziś energia, i przyznam, że trening bardzo się przedłużył ze względu na to, iż Wiara w ogóle się nie męczyła. Przy stacjonatach i innych węższych przeszkodach czuć było dożą poprawę. Po treningu ustawiono parkur z przeszkodami do 80 cm. Szczególnie dużo było szeregów i przeszkód na wyciągnięcie. Najpierw przejechałam ja, potem zaś Oliwka na Kolorowym. Werdykt niesamowity - wygrałyśmy z o wiele bardziej doświadczonym koniem. Byłam dumna z młodej i stwierdziłam, że możemy zacząć startować w skokach klasy LL.

Sobota - 02.05:
Wolne. Klaczucha wczoraj się zmęczyła, więc jedynie spacer z popasem i dalej wałkujemy chody boczne z ziemi. Następnie poszła na padok, gdzie pohasała i podjadła trawki. Gdy zrobiło się bardzo ciepło wykąpałam ją i dokładnie wyczyściłam, zadbałam o kopyta, grzywę i ogon łaciatej.

Niedziela - 03.05:
Lonża. Wiele czasu poświęciłyśmy dziś zebraniom i wyciągnięciom, dodaniom i skróceniom, przejściom i chodom bocznym. Było to takie, ujeżdżenie z ziemi. Po lonży nauczyłam młodą zwrotu na przodzie z zmieni. Poćwiczyłyśmy też zwrot na zadzie, lecz obie byłyśmy już zbyt rozproszone by się go dobrze nauczyć. Młoda miała sporo energii, lecz po lonży wszystko się usytuowało. Wiara zaczęła naprawdę znakomicie reagować zarówno na sygnały dotykowe, jak i głosowe i ruchowe.

Poniedziałek - 04.05:
Ujeżdżenie. Nauka elementów klasy P. Dodawanie i skracanie, wężyki, serpentyny i tym podobne. Dodatkowo spróbowałyśmy chodów bocznych. Wiara chodziła dziś ładnie, jej reakcja na pomoce była natychmiastowa, młoda wyznaczała się zrównoważeniem i cierpliwością, wyjątkowo szybko pojmowała o co chodzi. W ciągu tej trochę ponad godziny udało nam się naprawdę wiele dokonać. Byłam z młodej zadowolona, udało nam się dziś naprawdę dużo zrobić.

Wtorek - 05.05:
Dłuugi teren z skokami przez niewielkie przeszkody crossowe. Dużo galopu i skoków przez kłody, płotki, rowy i inne tego typu przeszkody. Wi spisała się dziś znakomicie. Czuję, że trwa dobra passa. Dzięki tej "przejażdżce" klacz nie dość, że poprawiła technikę skoku, poćwiczyła najazdy itd to wzmocniła sobie kondycję. Ostatnio udaje nam się naprawdę wiele osiągnąć.

Środa - 06.05:
Dzień wolny od pracy, jedynie spacerek z popasem i półgodzinna przejażdżka stępo-kłusem na oklep. Resztę dnia młoda spędziła na pastwisku szalejąc z Kolorem. Stwierdziłam, że Wiara musi dostawać więcej paszy, bo robi się już naprawdę chuda.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Joanne
Właściciel Stajni



Dołączył: 02 Kwi 2009
Posty: 625
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Pon 17:49, 21 Mar 2011    Temat postu:

Teren kondycyjny

Data: 22 Maja 2009
Trener: Joanne
Opis:
Czym prędzej ruszyłam ku siodlarni. Robiło się późno, a ja miałam wziąść Wiarę na trening! Szybko zgarnęłam szczotki, ogłowie, czaprak, siodło i ochraniacze klaczy, dodatkowo wzięłam slide gel i kaloszki skokowe. Poszłam do klaczki, która wyglądała dziś wyjątkowo schludnie, bo nie zdążyła się zbytnio ubrudzić od kiedy wróciłyśmy z zawodów.
-Cześć kochana - Powiedziałam wchodząc do niej. Klacz od razu wtuliła we mnie głowę i parsknęła. Chwilę ją popieściłam i zabrałam się za czyszczenie. Szybko wyszorowałam klaczkę, następnie założyłam jej ogłowie i siodło. Sięgnęłam po ochraniacze i ubrałam w nie klacz, potem doszły kaloszki a nogi wysmarowałam slide gelem, gdyż miałyśmy dziś sobie poskakać w crossie. Sama założyłam kask na głowę, złapałam klaczuchę za wodzę i wyszłyśmy na maneż, gdzie miałyśmy się rozgrzać. Na miejscu podciągnęłam klaczy popręg, uregulowałam strzemiona i wsiadłam.
Ruszyłyśmy sobie swobodnym stępem przez cały plac. Kol miał dziś już trening, Punio też, została tylko Wi, z którą chciałam się dziś rozerwać, bo cały czas tylko ujeżdżenie, skoki, ujeżdżenie, skoki, zawody, dzień wolny i znowu ujeżdżenie, skoki. W końcu trzeba było porobić coś innego.
Po 10 min nabrałam wodze i dałam klaczy lekką łydkę do zakłusowania. Wi natychmiast zareagowała i ruszyła sobie żwawym kłusikiem. Pokłusowałyśmy chwilę i do stępa. Wyjechałyśmy na maneżu i skierowałyśmy się stępem w stronę lasu.
Gdy znalazłyśmy się już na ścieżce dałam Wi lekką łydkę do kłusa. Młoda ruszyła żwawo i energicznie, unoszą łeb w górę i z zaciekawieniem rozglądając się po otoczeniu. Gdy dojechałyśmy do rozdroża zwolniłam do stępa. Skręciłyśmy w prawo, gdzie po długim odcinku zaczynał się tor crossowy z przeszkodami do 80 cm. Gdy wjechałyśmy na ścieżkę dałam klaczy łydkę do kłusa. Po 15 minutach drogi zobaczyłam w oddali polankę. Dałam Wi sygnał do galopu i ruszyłyśmy. Klacz była pobudzona, szła szybko, lecz wciąż ją trzymałam. Gdy już miałyśmy wjeżdżać na polankę, coś przecięło nam drogę. Wiara odskoczyła w bok, wspięła się, zaczęła cofać, a następnie próbowała biec na oślep przed siebie. Czym prędzej ją przytrzymałam, wzięłam na woltę i uspokoiłam.
-No już, spokojnie. - Mówiłam do klaczy.
Po chwili spokojne już wjechałyśmy stępem na polanę z kilkoma przeszkodami. Ponagliłam kobyłę do kłusa, następnie galopu. Koło galopem i najeżdżamy na kłodę 50 x 50 cm. Klacz skoczyła ją bardzo ładnie i widać było, że taka przeszkódka to dla niej nie problem. No to najazd na blankiet. Wi ślicznie zeskoczyła po poziom niżej i ładnie galopowała dalej. Przejście do kłusa i wracamy na ścieżkę. Zagalopowanie i jedziemy. Wgalopowałyśmy pod górkę. Klacz zwolniła tempa, ale pozwoliłam jej na to, górka wcale nie była taka niska. Następnie zgalopowałyśmy z niej. Wiarze szło naprawdę świetnie, jak na drugi taki teren w życiu. Przejście do kłusa i kierujemy się w stronę płytkiego strumyczka. Przeszłyśmy przez niego i jedziemy dalej.
Po 15 minutach pojawiło się kolejne rozwidlenie. Skręciłyśmy w prawo i chwilka stępa, bo klaczucha już zaczynała z lekka męczyć. Stępem przejechałyśmy przez mostek, którego na początku młoda się bała, ale w końcu przejechałyśmy przez "groźne coś". Następnie zakłusowanie i jedziemy pod górkę. Odcinek był dość długi i kamienisty, ale jakoś dałyśmy sobie radę. Gdy poziom się wyrównał, a podłoże zmieniło na piaszczyste zagalopowanie. Młoda wystrzeliła jak z procy i brnąc w grząskim podłożu szła dzielnie do przodu.
W końcu podłoże przestało być grząskie i spokojnie galopowałyśmy po tradycyjnej ścieżce crossowej. Już po kilku minutach ukazały nam się pierwsze przeszkody. Wi nastawiła uszu i przyspieszyła kroku. No to odciążyłam z lekka jej grzbiet i nacieramy na hydrę 80 cm. Klaczucha oddała naprawdę świetny skok, ładnie wymierzyła odległość i skoczyła nawet nie dotykając miękkiej części przeszkody. Następnie lądowanie i jedziemy na kłodę, przed którą był niewielkiej wielkości rów z wodą. Młoda wybiła się wcześnie i wykonała ładny skok z naprawdę świetnym wyciągnięciem. Następnie kilka foule galopu i odwrotna przeszkoda - kłoda i za nią woda. Zdziwiło mnie, z jak wspaniałą łatwością i świetną techniką klacz pokonuje wszystkie przeszkody. Zwolniłyśmy galopu i naszym oczom ukazał się wjazd na polankę, przy którym konieczny był przejazd przez niewielki sztuczny staw. Łaciata pewnie wbiegła do wody i pewnie z niej wybiegła. Tak więc byłyśmy już na polance. Nakierowałam kobyłę na podwyższoną, wąską kłodę, opartą na dwóch innych sama przeszkoda miała ok.70 cm. Skok był bardzo ładny, widać cross jest drugim żywiołem klaczy. No to nakierowanie na płotek 80 cm. Młoda oddała świetny skok, wysoki, z zapasem i dobrym wybiciem. Skręt w lewo i atakujemy blankiet. Kobylasta świetnie poradziła sobie z przeszkodą, więc pochwaliłam i przejazd przez wodę, następnie skok przez kłodę. Następnie przeszkoda na wyciągnięcie o wysokości 60 cm, szerokości zaś 120 cm. Ku mojemu zdziwieniu kobyła pokonała ją bez problemu.
Wiara zaczynała się trochę męczyć, więc ostatnimi przeszkodami dziś był potrójny szereg składający się z hydry 80 cm, kłody 60 cm i żywopłotu 80 cm. Pierwsza przeszkoda poszła nam super, druga troszkę gorzej, ale młoda nadrobiła ją skacząc z klasą przez żywopłot.
-Świetnie! Dobra klaczka! - Poklepałam kobyłę i do kłusa. Kłusikiem wyjechałyśmy sobie na plażę i tam wjechałam z nią do morza. Kłusikiem skierowałyśmy się wzdłuż brzegu, w stronę stajni. Gdy naszym oczom ukazała się ścieżka wiodąca bezpiecznie do domu kłusikiem wjechałyśmy na grząski piach, a następnie na zwykłą, mokrą od deszczu ziemię i spokojnie jechałyśmy równym tempem, gdy ziemia stwardniała zwolniłyśmy do stępa. Stępem pokonałyśmy podjazd pod górę, zjazd z dół i płytki strumyczek. Następnie kłus i tym chodem przecięłyśmy pole z wysoką trawą, lecz wiedziałam, że jest ono bezpieczne, bo wcześniej sprawdzałam stan podłoża jadąc na Kolorowym. Gdy wróciłyśmy na ścieżkę przejście do stępa. Powoli, spokojnym tempem zbliżałyśmy się do stajni. Obie byłyśmy mokre od potu i wody. Po 15 minutach dotarłyśmy na miejsce. Zatrzymałam Wi, zsiadłam z niej, poluźniłam popręg, podpięłam strzemiona i do stajni. Tam ją rozsiodłałam, na głowę założyłam kantar i zaprowadziłam na myjkę. Spłukałam niebieskookiej ścięgna i całą klacz wytarłam ręcznikiem. Zmęczonego wyraźnie konia odstawiłam do boksu i dałam 2 marchewki + jabłko w nagrodę, bo przyznać trzeba - srokata spisała się naprawdę znakomicie.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Joanne
Właściciel Stajni



Dołączył: 02 Kwi 2009
Posty: 625
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Pon 17:50, 21 Mar 2011    Temat postu:

Natural: Gry parelliego i odczulanie

Data: 31 Maj 2009
Trener: Joanne
Opis:
Z samego rana wpadłam do stajni. Wypuściłam konie na pastwisko i zaczęłam sprzątać stajnię. Po 30 min była czysta, a boksami zajęli się stajenni. Wtedy ruszyłam po młodą. Gdy doszłam do pastwiska zacmokałam. Od razu podszedł do mnie Kol, a za nim jego córeczka. Złapałam rudą za kantar i wyprowadziłam, zostawiając Kolorka samego. Wiara była oczywiście brudna, bo po tatusiu ma uwielbienie do tarzania się. Dokładnie wypucowałam klacz wszystkim czym się dało i zaczęłam masować. Od dawna tego nie robiłyśmy, a powodów do napięć było coraz więcej. Masowałam kobyłę, która stopniowo coraz bardziej się odprężała i zaczynała drzemać. Skończyłam po 45 minutach. Wzięłam więc do ręki kantar sznurkowy i założyłam go na zgrabną główkę klaczy. Dopięłam do niego linę a do ręki wzięłam torbę z różnymi 'strasznymi' rzeczami i carrot sticka. Ruszyłyśmy spokojnym stępem w stronę lonżownika, na którym miał się odbyć 'trening'. Wszelkie przedmioty poukładałam na ziemi tak, by móc spokojnie do nich dotrzeć bez przekopywania się jak kret przez ziemię po czym zwróciłam się w stronę klaczki, podeszłam bliżej niej i odłożyłam Carrot Sticka na ziemię. Zaczęłam ją delikatnie głaskać dłonią najpierw po szyi, potem po grzbiecie, brzuchu, nogach pyszczku, zadzie itd. Wiara stopniowo, powoli akceptowała mój dotyk w tych miejscach, a gdy poczułam, że jest rozluźniona zaczęłam spokojnie gładzić jej sierść liną, która początkowo ją stresowała, klaczka się wyraźnie odsuwała od przedmiotu, jednak po bliższym zapoznaniu w postaci obwąchania i spróbowania stwierdziła, że tym też mogę sobie ją głaskać gdzie zechcę.
-Dobra Wiarka - Powiedziałam głaszcząc kobyłkę po czole i dając jeden krążek marchewki. Schyliłam się po carrot sticka, na którego niebieskooka postawiła uszy i wyciągnęła łepek by móc go zbadać. Pozwoliłam jej, po czym zaczełam delikatnie nim suwać po jej ciele. Dokładnie 6 minut później Wiarka nic nie robiła sobie z tego, że coś śwista jej nad głową, grzbietem etc, że coś ją dotyka w najróżniejszych miejscach, że macham koło niej jak wariatka etc. Odłożyłam więc CS i zaczęłam skakać wokół kobyłki, która tylko na mnie spojrzała i wróciła do swoich przemyśleń. Potem zaczęłam klaskać. To sprawiło, że rudo-białe stworzenie cofnęło się gwałtownie w tył patrząc z niepokojem na mnie. Trochę czasu minęło, jednak kobyłka przywykła, więc zaczęłam wydawać dziwne odgłosy, jakieś krzyki i dodatkowo skakać i klaskać. Teraz koń patrzył na mnie nerwowo, ale stał w miejscu, po chwili się odprężając i przestając zwracać na mnie uwagę. Stanęłam spokojnie i pogładziłam ją po bielutkim czole, dając kolejny kawałek marchewki. Potem zaczęło się odczulanie na najróżniejsze przedmioty - książki, kubki, płachty, piłki, pluszaki, pręty, hula-hop a nawet balony i serpentyny. Czasami Wiara wierzgała czując dotyk np. balona czy hula-hopu przykładowo na zadzie, jednak szybko, jak na młodego konia zaakceptowała ich dotyk i wydawane odgłosy. W końcu oswoiłam ją też z golarką, co trwało najdłużej, ale największa zabawa była z pękającymi balonami. To wprawiało konicę w szał, panikowała, jednak w końcu, po 20 minutach przyzwyczajania stała już spokojnie, tylko odwracała uszy w stronę dźwięku. Stwierdziłam, że nie mamy już nic więcej do zrobienia, więc wyszłyśmy z round-pena i przez 15 minut błąkałyśmy się bezczynnie po lesie, czasami wchodząc do jakiś strumyczków etc. Byłam dumna z klaczki, która nie wystraszyła się żadnych ptasich okrzyków, przebiegających wiewiórek etc, nawet gdy ogromne stado jakiś niewielkich ptaków wyfrunęło z krzaków Wiara tylko stanęła z postawionymi na sztorc uszami. Gdy wróciłyśmy do domu nogi miała prawie brązowe, jednak nie widziałam sensu mycia jej nóg przed wyjściem na padok, więc od razu wypuściłam moje maleństwo na trawkę, gdzie Wi pobiegała, pobrykała i w końcu stanęła w oddali i zaczęła się paść.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Joanne
Właściciel Stajni



Dołączył: 02 Kwi 2009
Posty: 625
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Pon 17:51, 21 Mar 2011    Temat postu:

Sprawozdanie z pracy na przełomie Czerwiec/Lipiec

Ćwiczone elementy:

Skoki:
-osiągnięcie klas L(całkowicie) i P(wstępne skoki - stacjonaty i wąskie oksery)
-szeregi i parkury klas LL i L
-praca na przeszkodach terenowych(do 100 cm)

Ujeżdżenie:
-nauczenie chodów bocznych
-poprawienie przejść

Cross/Kondycja:
-skoki przez przeszkody terenowe
-poprawienie kondycji

Reszta:
-Ukończenie 7 Gier Parelliego
-Sporo spacerków, pławienie, luźne tereny wśród przyjaciół


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Joanne
Właściciel Stajni



Dołączył: 02 Kwi 2009
Posty: 625
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Pon 17:53, 21 Mar 2011    Temat postu:

Skoki - praca na parkurach do 80, 100 i 110 cm

Data: 11 Sierpnia 2009
Trener: Joanne
Opis:
W związku z zbliżającymi się zawodami postanowiłam wziąć dziś Wiarę na trening skokowy prowadzony na parkurach odpowiadających klasom: LL, L i debiutanckiej P( czyli przeszkody raczej na wysokość niż szerokość i bez jakiś ciasnych szeregów). Klacz czekała już wyczyszczona wcześniej, najedzona, odprężona i gotowa do treningu. Nic, tylko zakładać siodło, ogłowie i heja! xD Weszłam do siodlarni i prędko wzięłam z niej siodło, ogłowie i ochraniacze w tym kaloszki skokowe dla Wiarki. Ruszyłam w stronę boksu, z którego wyjrzała zgrabna, drobna główka o dużych, niebieskich oczach.
-Hej niunia - Poklepałam klacz czule po szyi i weszłam. Poprawiłam grzywkę, nożyczkami poprawiłam wycięcie w miejscu nagłówka (kobyła ma naprawdę gęstą grzywę i to ułatwiało nam obydwu pracę i nie odbierało uroku) i zakładamy ogłowie. Kobyła grzecznie przyjęła wędzidło i była miłą odmianą od niechętnych do pracy Kola i Wild. Ale cóż się dziwić, te konie mają już swoje lata i chodziły pod innymi jeźdźcami przez co częściowo straciły chęć do pracy, a Wi wychowałam po swojemu od młodości i sama budowałam mocne podstawy. Zapięłam podgardle, potem nachrapnik i skośnik a następnie do boksu wniosłam siodło i założyłam je na grzbiet klaczki. Pogładziłam po szyi i przeszłam na drugą stronę, opuściłam popręg, wróciłam na miejsce i zapięłam go na pierwszą dziurkę. Do tego doszły ochraniacze, kaloszki i gotowe! Sama założyłam rękawiczki, dopięłam wszystko co trzeba, sięgnęłam po bacik i idziemy na trening. Na maneżu stał już ustawiony parkur do klasy LL i kilka przeszkód do rozgrzewki.
Zatrzymałam Wiarę, podciągnęłam jej popręg na co ta się tylko obejrzała a następnie uregulowałam strzemiona i wsiadłam. Kilka drobnych poprawek i ruszamy stępem swobodnym. 10 minut rozgrzewki w stępie, lekki kontakt i wykonujemy kilka wolt, półparad aż w końcu zakłusowanie. Kobylasta od razu na łydeczkę poszła do przodu tak jak chciałam. Pochwała i rozprężamy się w kłusie. 10 minut na luzie, potem nabranie wodzy, wejście na kontakt - bezproblemowe i wykonujemy różne wolty, półwolty, częste zmiany kierunków i inne elementy na rozgrzewkę. Potem na rozluźnienie i mocniejsze uruchomienie mięśni nóg ciąg w lewo, następnie w prawo. Poklepałam Wi i chwilka odpoczynku a potem kilka najazdów na drągi i cavaletti aż w końcu dwa skoki przez kopertkę i odpoczynek w stępie przed zagalopowaniem. Po ponad 5 minutach kłus i kilka skoków przez kopertkę a potem stacjonatkę ( 40 cm i 50 cm) powrót na ścianę i w narożniku zagalopowanie. Na lekką łydeczkę niebieskooka wypruła do przodu, ale szybko się ogarnęła bo już po jednym kółku sama zaczęła wchodzić na nasz preferowany kontakt i sama z siebie szła naprzód, prosto i z impulsem. Byłam z niej dumna - jednak te lata pracy i pot wylany podczas ćwiczeń na lonży, znosząc wszystkie humorki byłej złośnicy się opłaciły. Czułam się naprawdę szczęśliwa i dumna zarówno z siebie i z konia. Wykonałyśmy kilka ćwiczeń w galopie ( wolty, lotne, kontrgalopy i dwa razy ciągi) aż w końcu kilka najazdów na cavaletti do galopu, kilka skoków przez kopertkę i stacjonatę, potem ze 4 przez oksera (70 x 70) i możemy jechać parkur. Przeszłam do stępa i skierowałam kobyłę do bramki. Wyjechałam, zawróciłam i wjechałam tak jak na zawodach. Ukłon, dzwonek w głowie i zagalopowanie. Wi ładnie zareagowała na łydkę i wykonała płynne przejście i jedziemy na pierwszą przeszkodę - doublebarre (60 cm) Klaczucha pokonała je z niespotykaną łatwością więc skręt w prawo i linia - stacjonata (60 cm) , 3 fule - okser (70 x 70) , 5 fuli i triplebarre (100 x 80 cm) , dwa fule i stacjonata (80 cm). Pierwsze dwa skoki poszły nam gładko, lecz przy najeździe na tripla poczułam lekie zaniepokojenie u klaczy. Przyłożyłam dokładniej łydki i przed skokiem docisnęłam je do boków konia. Wiarka skoczyła i to z dużym zapasem a po dwóch fulach jak po maśle pokonałyśmy stacjonatkę.
-Dobrze! - Poklepałam młodą i skręt w lewo, najazd na piramidę (80 x 80) Tą przeszkodę kobyłka wzięła wysoko i pewnie, lubiła skakać przez piramidy co było dużą zaletą. No i jedziemy na ostatnią część parkuru - szereg 3 przeszkód: okser (50 x 60) , skok-wyskok - stacjonata (75 cm), jedno foule - murek (70 cm). Pierwszy okser wykonany dość starannie jak na tak niską przeszkodę, stacjonatka dobrze, z zapasikiem sporym i dobrym baskilem, jedno fule i murek dość niepewnie, ale przeskoczony i to z dobrą techniką. Pochwaliłam sowicie klaczkę i odpoczynek w stępie, wówczas gdy Oliwka podwyższała i utrudniała parkur. Po 15 minutach wszystko było gotowe. No to zagalopowanie i jedziemy na doublebarre, które miało tym razem 40 x 80 cm, a więc było wyższe. Mimo to skok udany, z zapasem i dobrą techniką. Nad przeszkodą wykonałyśmy zmianę nogi i teraz skręt w lewo i szereg: stacjonata (90 cm), jedno foule - okser (100 x 100) następnie lekko w lewo i piramida (110 x 100). Szereg poszedł na czysto i z zapasem, skręt w lewo wyszedł trochę dziwnie, ale mimo beznadziejnemu nakierowaniu kobyłka pięklnie skoczyła przez piramidę za co sowicie ją pochwaliłam. Nad przeszkodą była kolejna zmiana nogi i skręt w prawo, nakierowanie na linię: doublebarre (60 x 90) , trzy foule - bramka (100 cm), cztery foule - trpilebarre (130 x 100). No to jazda! Pierwsza przeszkoda poszła gładko, bramka wzięta wysoko i dość niepewnie, ale skoczona ładnie, cztery foule i triplebarre. Dałam Wi mocną łydkę i szybko odciążyłam jej grzbiet. Klaczucha skoczyła znakomicie! Mocno się wybiła i z b.dobrym baskilem wykonała długi i szeroki skok wyciągając się naprawdę mocno jak przystało na niedoświadczonego konia przez co wylądowałyśmy bardzo daleko za przeszkodą. Ale mi to nie przeszkadzało. No to pora na ostatni szereg: okser (90 x 100), skok-wyskok - murek (85 cm). Pewny najazd, mocne wibicie i pełen klasy skok, następnie lądowanie i dość chaotyczne wybicie co odbiło się donośnym puknięciem, które jednak nie rozwaliło klocków.
-Uff...Dobra Wiarka, dobra - Poklepałam klaczuchę i stęp. Oliwka porozkładała przeszkody i pozostawiła tylko 3 stacjonaty, 2 oksery, 1 bramkę, 1 murek, 1 doublebarre, piramidę i tripla.
Ponownie zagalopowanie i jedziemy debiutancki parkur na klasę P. Pierwsza była tym razem stacjonata (90), skoczona łatwo i gładko, skręt w prawo i nakierowanie na linię: okser (100 x 100), 3 foule i doublebarre (90 x 100). Okser poszedł ładnie, dobrze technicznie, zaś doublebarre było dość niepewne i słabe pod względem techniki. Jednak udało nam się skoczyć bez zrzutki, skończyło się tylko na puknięciu. No to skręt w lewo i samotna piramida (100 x 110) którą pokonałyśmy jakby była o połowę większa, a po niej Wi radośnie zarzuciła głową. Zakręt w prawo i szereg: stacjonata (100), jedno fule - okser (100 x 110), dwa fule - stacjonata (110). Pierwsza stacjonatka łatwo, okser też miarę, a przy ostatniej stacjonacie był gigantyczny zapas. Poklepałam Wiarkę i nakierowanie na bramkę (110), która skoczona pewnie, musiała wyglądać świetnie. Pochwaliłam klaczuchę i jedziemy na ostatnią przeszkodę - murek (90 cm) która poszła nam gładko i czysto.
-Jesteś świetna - Pochwaliłam sowicie klacz i kłusujemy. Kłsuowałyśmy długo, ponad 20 minut, a potem tyle samo stępa na całkowitym luzie. Po rozstępowaniu i ochłonięciu klaczy zatrzymanie, ja zsiadłam, poluźniłam młodej popręg, podpięłam strzemiona i wracamy do stajni. Tam rozsiodłałam moją dumę, dokładnie wytarłam a następnie zostawiłam samą w boksie, by odpoczęła po naprawdę ciężkim treningu. Odniosłam sprzęt i rozmyślałam o dzisiejszym dniu, Wi miała wyraźnie dobry humor i chęć do skoków.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Joanne
Właściciel Stajni



Dołączył: 02 Kwi 2009
Posty: 625
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Pon 17:54, 21 Mar 2011    Temat postu:

Ujeżdżenie - klasa P, nasze pierwsze przejazdy(P-1 i P-2)

Data: 19 Sierpnia 2009
Trener: Joanne
Opis:
Dziś postanowiłam razem z Wiarką sprawdzić, jak wychodzą nam pierwsze dwa programy klasy P. Do niedawna praktycznie cały czas tylko skakałyśmy, więc taka odmiana będzie miła dla nas obu. Niebieskooka czekała już na mnie przed boksem, czyszczona przez Oliwkę.
-Hej. Odbieram już konia i sama dokończę pracę. Jeszcze raz dzięki - Powiedziałam klepiąc przyjaciółkę po ramieniu.
-Okej. To ja idę ogarnąć trochę myjkę - Uśmiechnęła się i odeszła. Ja zaś zostałam sama z niecierpliwą kobyłką, którą migiem wykończyłam i mogłam osiodłać. No to najpierw czaprak, potem siodło, owijki i na koniec ogłowie z skośnikiem. Pozapinałam wszystkie paski, poklepałam grzeczną klacz, która ani razu nie sprzeciwiła się moim poleceniom, złapałam wodze i idziemy na maneż. Na miejscu tradycyjnie: podciąganie popręgu, regulacja strzemion, wsiadanie i ruszamy. Nim rozpoczniemy pracę, trzeba się rozgrzać, więc 10 min stępa swobodnego, 5 min pracy na kontakcie, kłus na luzie przez 10 minut, potem cięższa praca przez kolejne 10 i po 2 koła galopu z jedną woltą (15 m) na stronę. Wiara była dziś mocno do przodu, ale po rozgrzewce czułam, że jesteśmy gotowe do pracy. No to na wstępie program P-1, który przejeżdżałyśmy już raz, ale było to dawno, tuż przed rozpoczęciem treningów skokowych.
No to ruszamy kłusem roboczym i w A wyjazd na środek,w X zatrzymanie. Wi prawidłowo reagowała na moje sygnały, zatrzymała się przyzwoicie, a następne ruszenie również nie było problemem. Następnie przy C skręt w lewo, potem w E to samo. W X najpierw wolta w lewo, potem w prawo (obie po 10 m), co razem daje równiutką ósemkę. Niebieskooka ładnie szła po kołach i wyszły nam nawet okrągłe Smile Pochwała głosowa i jedziemy dalej. w X,B,F kłus roboczy a od pkt.A do pkt C serpentyna o 4 łukach. Między C a H zagalopowanie z lewej nogi i jedziemy galopem roboczym. W E robimy woltę 15 m i nadal jedziemy galopem roboczym. aż do F. Tam wyjazd na przekątną i w X przejście do kłusa roboczego. Między H a C zagalopowanie z prawej nogi i jedziemy do B. Tam wolta 15 m i wracamy na ścianę. W A przejście do kłusa, następnie w K do stępa pośredniego. od E do B pół koła w stępie swobodnym, następnie od B stęp pośredni, a w F zakłusowanie. Wyjazd w A na linię środkową, zatrzymanie w G i stęp swobodny. Chwila odpoczynku, pochwała i nabieramy wodze.
Teraz pora na program P-2. No to tradycyjnie, Wyjazd kłusem roboczym z A, zatrzymanie w X, ukłon i ponowne ruszenie kłusem. Potem w C skręt w prawo, w B ponownie w prawo, a w E kierunek na lewo. Przy A wyjazd na środek i od D do R ustępowanie od łydki w prawo. Poklepałam Wiarkę i przy C zagalopowanie. Od H wydłużenie galopu (bardzo udane, dzięki ostatnim ćwiczeniom podczas skoków) a w V wyjazd na woltę 15 m galopem roboczym, od połowy galop zebrany. Wyjazd na przekątną w F, następnie nad X przejście do kłusa i w H skręt w prawo. Potem na przekątnej MXK dodanie w kłusie anglezowanym i powrót do tempa roboczego. Przy A zatrzymanie, nieruchomość przez 5" i ruszenie stępem pośrednim. Przekątna FXH w stępie swobodnym i ponownie jedziemy pośrednim. w C zakłusowanie i kłus ćwiczebny, w B koło 20 m w prawo, oraz żucie z ręki, przed powrotem nabranie wodzy(stopniowe). W A wyjazd na linię środkową i ustępowanie od łydki w lewo. Następnie zagalopowanie w C i od M do P dodanie. Od P koło (15 m) od połowy w galopie roboczym. Zmiana kierunku przez przekątną KXM z przejściem do kłusa roboczego w X. Wydłużenie kroku na przekątnej HXF, powrót do kłusa roboczego, w A wyjazd na linię środkową, zatrzymanie w X i i koniec przejazdu.
-Super! Dobry konik - Poklepałam sowicie klaczkę, dałam kawałek marchewki i następnie rozkłusowałam i rozstępowałam przez 25 min (10 min kłusa i 15 min stępa). Potem zatrzymałam Wi, zsiadłam z niej, poluźniłam popręg wracamy do stajni. Na miejscu rozsiodłałam klaczkę, wytarłam ręcznikiem, wyczyściłam kopyta i idziemy na myjkę schłodzić nogi. Zlałam Wiarze chłodną wodą piękne szkitki i pozwoliłam się napić, bo była wyraźnie spragniona. Konia odstawiłam na padok do reszty, sama poszłam odnieść sprzęt i poogarniać trochę stajnię. Teraz jestem już pewna, że możemy zacząć starty w zawodach ujeżdżeniowych klasy P.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Joanne
Właściciel Stajni



Dołączył: 02 Kwi 2009
Posty: 625
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Pon 17:57, 21 Mar 2011    Temat postu:

Ujeżdżenie - sprawdzian z postępu treningu: program P-8

Data: 18 Września 2009
Trener: Joanne
Opis:
Ten dzień miał być trudny dla moich koni. Postanowiłam urządzić im dziś i jutro sprawdziany postępu treningu - w ujeżdżeniu i skokach. Oczywiście Puńka to nie dotyczyło, on tylko miał pojechać ujeżdżenie, bo na skoki jeszcze trochę za wcześnie. Przyszła pora na Wiarę. Kobyłka czekała już na mnie gotowa, za co serdecznie podziękowałam Weronice, więc szybko ruszyłyśmy na halę (pogoda nie sprzyjała treningowi na dworze) by uniknąć zmoczenia i zawiania. W razie czego założyłam na srokatą derkę, co okazało się słuszne, bo sama w kurtce przemarzłam nieźle. Niebieskooka była pełna energii i podekscytowana, od kilku tygodni ciągle tak reagowała na trening.
Na miejscu wykonałam podstawowe czynności tj. podciągnęłam popręg, uregulowałam strzemiona i wsiadłam. Na początek treningu dałam Wi luźną wodzę i jedziemy po 2 kółka na nogę w stępie swobodnym. Potem rozpoczęły się lekkie wygięcia, duże wolty, slalomy ale była też jazda na prosto. Popracowałyśmy też odrobinkę na drążkach, by porozluźniać dość spiętą początkowo kobyłkę. No cóż...taki wiek. W końcu zacieśniłyśmy wolty i slalomy, zaczęłyśmy wykonywać drobne wygięcia, zmiany tempa i ogólnie pracować w stępie. Wiara szła ładnie na kontakcie, była już rozluźniona i opanowała swoje emocje. Gdy już poczułam, że młoda jest dobrze rozgrzana dałam pomoce do ustępowania w lewo. Poszło nam ładnie, lecz kroki były z lekka niepewne. Poćwiczyłyśmy ten element kilka razy na obie strony i dla odpoczynku chwila stępem swobodnym na prostej. Potem zakłusowanie i po jednym okrążeniu na nogę, potem trochę jazdy na dużym kole aż w końcu ciaśniejsze wolty i jakieś bardziej skomplikowane ćwiczenia. W końcu zrobiłyśmy po 2 ustępowania od łydki na nogę i pora na przejścia kłus roboczy-stój-kłus zebrany-stój-cofanie-stęp skrócony. Pierwsza próba była jednym wielkim niepowodzenie, kobyła spięła się i musiałyśmy od nowa wykonywać całe rozluźnianie. No to jeszcze raz. Teraz poszło o wiele lepiej, cofanie było nieco niepewne, ale kobyłka została pochwalona i na przeciwległej ścianie jeszcze raz. W tym wypadku byłam zachwycona. Koń całkowicie rozluźniony bez problemu wykonał przejście z kłusa praktycznie do cofania i wszystko robił prosto, pewnie i płynnie. Od razu luźna wodza i kawałeczek marchewki. Następnie jeszcze trochę pokłusowałyśmy, pozmieniałyśmy tempa z kłusa wyciągniętego do roboczego, z roboczego do skróconego etc, a potem kłusa wyciągniętego do skróconego i do stępa roboczego. Po kilku okrążeniach szło nam już bardzo dobrze, więc popracowałyśmy trochę w stępie dla odpoczynku przed galopem.
Chwilę później nabrałam wodze i dałam łydkę do kłusa, a w narożniku zagalopowanie. Przejście było płynne, jednak kobyła uniosła nieco głowę i czuć było że się podekscytowała. Wykonałam więc kilka półparad i co chwila jakieś ćwiczenie - a to duża wolta, a to slalom, zmiana kierunku, kontrgalop etc. W końcu niebieskooka się już rozgrzała, więc do kłusa i zmiana kierunku. Następnie zagalopowanie na drugą nogę i to samo. Duże i małe wolty, slalomy, jakieś zmiany kierunku, tempa aż w końcu poczułam, że jesteśmy gotowe na próbę. No to jeszcze kilka ćwiczeń rozluźniających w każdym chodzie i na obie nogi, a potem stęp i zawołałam komisję składającą się z Weroniki, Oliwii i Pauliny - moich trzech przyjaciółek związanych ze sportem etc.
No to zaczynamy! Dałam kobyłce łydkę do kłusa i od razu zebranie, wyjazd na środek, zatrzymanie, nieruchomość,ukłon i ruszamy kłusem roboczym. Przy C skręt w prawo, a przy B wolta 15 m w prawo. Klacz lekko się spięła i trudno było złapać kontakt i zapanować nad jej ciałem, lecz to chyba poprzez ekscytację i nerwy nas obydwu. Potem w A wyjazd na środek i w X koło 15 m w lewo. Wi zaczęła się rozluźniać i kilka półparad starczyło, by skupiła się na dawanych prze ze mnie sygnałach. Pochwalić ją mogłam za to, że ślicznie szła naprzód i w miarę prosto. Od E do F kłus roboczy, a potem przekątna ze zmianą kierunku tempem pośrednim, potem powrót do roboczego a w C stęp pośredni. Zmiana kierunku przez MXK stępem wyciągniętym poszła ładnie, jednak Wi usztywniła szyję i wyraźnie nie wiedziała, co ma robić. Dałam więc czytelne sygnały, sama postarałam się rozluźnić poprzez kilka głębokich wdechów i od K stęp pośredni. W A zagalopowanie ze stępa na lewą nogę, między F a M oddanie i nabranie wodzy przez 4 foule i dalej jedziemy tym samym tempem. W C koło 15 m w lewo wykonane ładnie, kobyła skupiła się całkowicie na pracy i w końcu zapanowała nad swoim ciałem i emocjami. Od C do H galop roboczy, przy punktach H,E,K galop pośredni, potem od K do A roboczy i od A do X pół koła 20 m w lewo i kontrgalop z wykonaną od razu ćwiercią koła(inaczej powrót na ślad między E a H). W H płynne i ładne przejście do kłusa, zagalopowanie w C na prawą nogę następnie przy Mi F oddanie i nabranie wodzy również przez 4 foule i przy A koło 15 m w prawo. Klacz szła już równym, spokojnym tempem, ładnie się wyginała i pieniła się, co dawało dobry znak, że jest całkowicie rozluźniona i odprężona. Następnie galop roboczy do K, a od tego pkt do H galop pośredni, następnie powrót do poprzedniego tempa. Przy C i X pół koła 20 m w prawo, następnie kontrgalop i ćwierć koła w lewo, czyli powrót na ślad między E a K. Tam przejście do kłusa roboczego, w A wyjazd na linię środkową, zatrzymanie w X< nieruchomość, ukłon i stęp swobodny.
-Dobra Wiarka - Poklepałam Wi i zaczęłam rozkłusowywać. Spokojne, wolne tempo, luźna wodza i tak przez ok.7 minut. Następnie stęp i w pełnej swobodzie 15 minut dla ochłonięcia. W tym czasie dyskutowałam o naszym przejeździe i okazało się, że nie wyglądał tak kiepsko jak z mojego punktu, kobyła doskonale maskowała wszystkie swoje niedociągnięcia, gorzej z moją miną x] Ale test został zaliczony z pomyślną oceną, jednak musimy jeszcze popracować nad tym, by nasza gwiazdka się tak nie ekscytowała byle czym...No cóż. Na pewno nam się to uda Smile
Po tym czasie zatrzymałam kobyłkę, zsiadłam z niej, podpięłam strzemiona i ściągnęłam siodło. Sprawdziłam, czy aby nic jej się nie stało, ale na szczęście wszystko było w świetnym stanie. Widać było, że te emocje ją męczą - widać było wiele żyłek na jej pysku i w delikatniejszych miejscach, a sama kobyła była spocona mimo bardzo dobrej kondycji. No nic. Rozpięłam nachrapnik, podgardle i ściągnęłam ogłowie, następnie wsiadłam i tak na naturalsa pojechałyśmy sobie na myjkę. Tam schłodziłam jej białe nóżki i bok w bok poszłyśmy do stajni. Po drodze zahaczyłyśmy po sprzęt i gdy ja odstawiałam go na miejsce Wiarka dokładnie obwąchiwała masę przedmiotów znajdujących się przed pomieszczeniem. Na koniec ostawiłam konia do boksu, dałam marchewkę i zostawiłam, by spokojnie odpoczywała po treningu.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Joanne
Właściciel Stajni



Dołączył: 02 Kwi 2009
Posty: 625
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Pon 17:57, 21 Mar 2011    Temat postu:

Skoki - klasa P, pracujemy by zacząć starty w zawodach

Data: 4 Października 2009
Trener: Joanne
Opis:
Gdy przyszłam Wi czyściutka stała w boksie i z niecierpliwością patrzyła na moją postać niosącą cały potrzebny na dziś sprzęt. Przywitałam się z niebieskooką i szybciutko doczyściłam gdzie trzeba miękką szczotką, szmatką, gąbkami i kopystką. Teoretycznie Wiara była czyszczona, ale nigdy nie zaszkodzi poprawić tego co było - w końcu dobro i zdrowie konia jest na pierwszym miejscu. Potem bez żadnych sprzeciwów założyłam jej ogłowie z oliwką i skośnikiem, następnie siodło, ochraniacze i na moją głowę kask. Ruszyłyśmy żwawym, raźnym krokiem w kierunku hali, bo ostatnio pogoda była fatalna. Gdy dotarłyśmy na miejsce tradycyjnie podciągnęłam popręg, uregulowałam wszystko, wsiadłam i ruszamy stępem.Rozgrzewka była taka jak na codzień - wpierw trochę na luzie, potem różnej wielkości wolty, ósemki, slalomy i częste miany kierunków. Klacz szła ładnie, była dziś do przodu co oznaczało wysokie i dobre skoki. Po 10 minutach lekka łydeczka i zakłusowanie. Kobylasta wypruła do przodu szybkim tempem - wyraźnie musiała się wybiegać. Zwolniłyśmy trochę i na luzie kłus przez 2 koła na nogę, potem to samo co w stępie - wolty, ósemki, slalomy, zmiany kierunków etc. Po kilku minutach doszły też drążki i chody boczne. Gdy już się rozgrzałyśmy wstępnie nakierowałam Wi na kawaletkę i skok. Jeszcze kilka razy i atakujemy kopertkę 45 cm. Na razie wszystko szło gładko, więc chwilka odpoczynku w stępie, następnie kłus i kilka kółek w nim. Przy jakimś narożniku zagalopowanie. Na razie kobyła szła b.dobrze, nie spinała się, nie zmieniała tempa - słuchała się mnie i starała się jak może. Zrobiłyśmy po 3 okrążenia w swobodnym, miękkim galopie i zmiana kierunku. Potem ponowne zagalopowanie na drugą nogę - wykonane płynnie, lecz Wiara nadała zbyt szybkie tempo, na co skróciłam wodze i zadziałałam dosiadem, a ta strzeliła sobie serię niskich, lecz wyczuwalnych baranków.
-Co ci tak wesoło - Powiedziałam i po 3 okrążeniu wykonałyśmy serię wolt, które pomogły mi ogarnąć z lekka Wiarę, która wyraźnie nie chciała dziś jakoś intensywnie pracować. Zmieniłyśmy kierunek w galopie poprzez lotną i to samo na drugą nogę - jedno okrążenie i kilka wolt. Gdy już rozgrzałyśmy się w galopie, to najechałyśmy 3 razy na cavaletti (2 na przejazd) potem zaś na kopertkę 45 cm a za nią stacjonatę 70 cm również po 3 razy. Gdy na tą nogę skończyłyśmy zmieniłam kierunek przez lotną (której niedawno się nauczyłyśmy Very Happy) i to samo na drugą nogę. Przy okazji poćwiczyłyśmy zmiany nogi nad przeszkodą. Gdy poczułam, że Wiara jest rozgrzana przeszłyśmy na chwilę do stępa by podsumować rozgrzewkę i obejrzeć parkur. Więc podsumowałam - koń jest w formie, ma dużo energii, chętnie pracuje, jednak średnio się skupia przy jakiś łatwiejszych elementach. Lotne idą nam świetnie, Wiara robi szybkie postępy, a treningi z nią stały się prawdziwą przyjemnością. Nie mogę się doczekać, by skakać wyżej Smile. Chwilę potem spojrzałam na ustawiony parkur klasy P (na którym dziś ćwiczyłam z Kolorowym). Wyglądał on tak:
1. doublebarre 70/80 x 40
2. linia - stacjonata 90 cm (z desek), okser 80 x 80
3. szereg - stacjonata 100 cm (dwa foule) triplebarre 80/90/100 x 70 (jedno foule) stacjonata 110 cm
4. Piramida 100/110/100 x 60
5. linia - bramka 110, okser 110 x 100, murek 115
6. linia - hydra 115 x 40, rów z wodą 130 (szerokość)
7. szereg - stacjonata 110 cm (jedno foule) okser 110 x 100 (trzy foule) pijany okser 110 x 70
8. pająk 100 cm
9. szereg - doublebarre 70/80 x 40 (skok-wyskok) stacjonata 70 cm
No cóż...parkur trudny, wiele nowych przeszkód, ostrych zakrętów i innych ciekawostek. No to jedziemy! Dałam Wiarce łydkę i galopem najeżdżamy na doublebarre. Przefrunęłyśmy nad nim z łatwością i już po chwili jechałyśmy na linię z pierwszą nowością - stacjonatą z desek. Mimo lęku i niepewności jaką kobyłka miała poprzez inny wygląd i jaskrawe kolory, to skoczyła przeszkodę z zapasem. Poklepałam niebieskooką i natarcie na oksera. Poszedł gładko, to już mamy z Wi opanowane. Nad tą przeszkodą wykonałyśmy lotną i po chwili ostry skręt w lewo. Nakierowanie na piramidę i skok. Świetne wybicie, dobry baskil i ładna praca przodu z zadem. Pochwaliłam konia i Linia. Bramka skoczona z zapasem, okser dobrze, kobyłka się postarała i ślicznie wyciągnęła, murek z klasą i zapasem conajmniej 10 cm *o*.
-Świetnie Wiarka! Tak trzymaj! - Powiedziałam klepiąc klaczkę i nakierowując ją na kolejną linię. Tu nowości były w sumie dwie. Hydra nie dość, że nowa to jeszcze wysoka. Ale nic. Przed przeszkodą dałam Wiarze łydkę z bacikiem, ta wybiła się mocno i po chwili byłyśmy już za przeszkodą. Pogłaskałam przy kłębie i łydka przy rowie. Niebieskooka ładnie się wybiła, wyciągnęła i wylądowałyśmy spory kawałek na przeszkodą. Poklepałam i jedziemy na szereg. Tu ponownie stacjonata z desek. Tym razem Wiara nic sobie z niej nie zrobiła, ślicznie złożyła przód oraz doskonale poprawiła zadem, lot był akurat, wylądowałyśmy i równo jedno foule później wybiłyśmy się w podobny sposób nad oksera. Poszedł gładko, więc jedziemy na pijanego oksera, co też było w sumie nowością dla kobyłki. Wyczułam u niej dezorientację i niepewność, niestety nie zdążyłam zareagować i skok był zbyt wczesny. Wiara wybiła się na 150 cm w górę i z metr na szerokość, a po lądowaniu strzeliła baranka, jakby chciała kopnąć wroga. Pogładziłam ją uspokajająco i nakierowanie na pająka. Tu była stopa. Wiara nigdy czegoś takiego nie widziała, i nawet łydka nie pomogła, bo pająk to już nie zabawa. Uspokoiłam rozchaotyzowanego rumaka, pozwoliłam mu się chwilę ogarnąć i zobaczyć przeszkodę, potem galop, wolta i jedziemy na nowo. Tym razem prawie stopa, jednak w ostatniej chwili na łydkę z batem Wiara wybiła się nienaturalnie, ale skoczyłyśmy. Pogładziłam konia uspokajająco mówiąc delikatnie i jedziemy na spokojnie doublebarre'a i stacjonatę, które już bez problemu zostały kicnięte. Chwila stępa, uspokojenie konia i postanowiłam jeszcze raz skoczyć pijanego oksera, pająka (minimum 3 razy na każdą ze stron!)
, hydrę i rów. No to zagalopowanie i najpierw linia hydra-rów. Po 2 razie Wiara już na spokojnie, bez skoków pulsu skakała obie przeszkody jakby znała je od urodzenia. Następnie po 2 razy na nogę skoczyłyśmy pijanego oksera, którego potem też zaakceptowała no i pająk. Przy każdym pierwszym podjeździe z każdej strony była stopa, która zwykle kończyła się nagłym wyskokiem. Przy drugim razie niebieskooka trochę wyluzowała i tylko mocno zwalniała lub przyspieszała przed nim. Przy trzecim podejściu nie było już zmian tempa, lecz nadal było napięcie, nerwy i wyskoki niewiadomo jak wysokie. No to ponajeżdżałyśmy na niego jeszcze z 3 razy od każdej strony i Wiara przestała się bać przeszkody, wręcz przeciwnie - bardzo ją polubiła. Dostała za to kilka plasterków marchewki i rozskakałam ją na stacjonatce 70 cm Smile Potem rozkłusowałam, wykonując różne proste figury i stęp swobodny. Dziś klaczy należało się minimum 15 minut więc pojechałyśmy sobie w las. Powietrze było rześkie, zimne, ale dobrze nam zrobiło. Kobyła się odprężyła i gdy wróciłyśmy zupełnie zapomniała o traumatycznych przeżyciach z nowymi przeszkodami. Zatrzymałyśmy się przed stajnią, zsiadłam z kobyłki, poprawiłam na niej derkę, zdjęłam ochraniacze oraz rozpięłam nachrapnik i poszłyśmy na myjkę zlać nogi. Poszło szybko, pozwoliłam się też klaczy napić, potem wróciłyśmy do stajni. Tam, przed boksem rozsiodłałam Wiarę, wytarłam dokładnie ręcznikiem i założyłam derkę. Następnie wprowadziłam do boksu, dałam mnóstwo smakołyków, wygłaskałam, wymiziałam, wycałowałam i na koniec zrobiłam dokładny masaż wszystkich ponapinanych mięśni. Po 30 minutach wyszłam z boksu, dając klaczy siano i ruszyłam załatwiać resztę spraw.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Joanne
Właściciel Stajni



Dołączył: 02 Kwi 2009
Posty: 625
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Pon 17:58, 21 Mar 2011    Temat postu:

Skoki - wprowadzenie do klasy N

Data: 18 Października 2009
Trener: Joanne
Opis:
Idąc z siodlarni i dźwigając wszystko co mi potrzebne ruszyłam pospiesznie w stronę boksu Wiary. Ta z radością spojrzała na mnie swoimi niebieskimi oczami i tylko czekała, by zacząć trening. Weszłam do boksu, na co ta od razu zaczęła się do mnie przytulać. Chwilę odwzajemniałam jej uczucia lecz czas naglił. Szybko miękką szczotką wyjętą z skrzynki dokończyłam, jeszcze wzięłam gąbkami, szmatkami i innymi takimi wcześniejszego dzieła. W końcu zabrałam się za siodłanie. Wpierw ogłowie, które nie sprawiło nam żadnych problemów, bo Wiara ze spokojem przyjmuje wędzidło, następnie siodło z naszym ulubionym pomarańczowym czapraczkiem i ochraniacze skokowe na przód i tył. Ja na głowę wsadziłam toczek, do ręki wzięłam palcat i ruszamy na halę. Pogoda była fatalna - pochmurno, momentami padało, w dodatku z daleka widać było ciemne chmury nie wróżące najlepiej.
Na miejscu tradycyjnie podciągamy popręg, wszystko tam regulujemy, wsiadamy i ruszamy stępem swobodnym. Klacz miała dziś dużo energii, co wróży dobry trening. Wykonywałyśmy sobie różne wolty, zmiany kierunku, slalomy między ustawionymi przeszkodami i po kilku minutach zaczęłyśmy pracować nad zebraniem. Klaczucha już przy pierwszej, lekkiej półparadzie się zebrała, ustawiła i czekała na dalsze sygnały. Popracowałyśmy trochę w stępie, wykonałyśmy różne ustępowania, zwroty etc, potem zakłusowanie. Od tego momentu rozgrzewka potoczyła się szybko.Wiara szła zebrana, chętnie wykonywała ładne, okrągłe wolty, różne slalomy i inne takie, ustępowania też nie powodowały u niej negatywnych reakcji. Rozgrzałam ją też na drążkach, kawaletkach no i niewielkich przeszkódkach do 50 cm. Po 15 minutach kłusowania odpoczynek w stępie. Teraz był czas na powyginanie klaczy. Szło gładko, Wiara odznaczała się naprawdę dobrym poziomem umiejętności i chęcią do pracy. Po 2 kołach w stepie ruszyłam kłusem i również 2 okrążenia. Następnie usiadłam w siodło i zagalopowanie. Kobyłka ładnie zareagowała na pomoce i wykonała płynne przejście w ładny, wykonany w zebraniu galop. Byłam z niej dumna, Wi sama z siebie podstawiała zad i chciała wchodzić na odpowiedni kontakt. W tym chodzie tez się pokręciłyśmy, poskakałyśmy tez niewielkie przeszkody, rozgrzałyśmy w skokach do metrówki, a ujeżdżeniu do ciągów i chyba byłyśmy gotowe to dalszego treningu. Ustawiony miałyśmy poniższy parkur:
1. stajconata 100 cm
2. linia - okser 110 x 100 cm, stacjonata 120, doublebarre 110/120 x 50
3. trpilebarre 90/100/110 x 80
4. piramida 110/120/110 x 50
5. szereg - stacjonata z desek 115 (jedno foule) okser 120 x 120 (dwa foule) triplebarre 100/110/120 x 70
6. linia - pijany okser 110 x 40, bramka 120, murek 120, hydra 110
7. pająk 110 cm
8. joker 100 cm
"No to ruszamy" pomyślałam i dałam Wiarze łydkę do galopu. Kobyłka ładnie zagalopowała ze stępa i rozpoczęłyśmy przejazd. Stacjonatę pokonałyśmy z łatwością, klasę L miałyśmy już oklepaną. Lekki skręt w prawo i jedziemy na oksera. Wiara ładnie go przeskoczyła, następnie pewnie ruszyła na stacjonatę 120 cm. Podjazd pewny, wybicie mocne i w dobrym miejscu, skok ładny, miękki ze świetnym lądowaniem. Pochwaliłam niebieskooką i natarcie na oksera. Klacz ładnie się wybiła, wyciągneła i z łatwością pokonałyśmy przeszkodę, w dodatku z b.dobrą techniką. Pochwaliłam konia i triplebarre. Ono poszło nam łatwo, skakałyśmy podobne niedawno. Z piramidą większych problemów nie było, poza tym, że klacz nieco się jej bała, Jednak posłusznie skoczyła z piękną techniką. Nakierowanie na szereg i jedziemy. Stajconata nieco niepewnie, jednak ładnie, oksera młoda wzięła bardzo wysoko, przez co dwa foule zwykłego galopu zmniejszyły nam się do 1 wyciągniętego. Poszło kiepsko, wybicie za późne i zrzutka. No nic - jedziemy dalej, jak na zawodach. Wiara strzeliła kilka baranków z niezadowolenia i następną linię pokonała z taką prędkością, z taką techniką, że sama była pod wrażeniem. Pijanego oksera nie zlękła się, wręcz go zaatakowała i skoczyła z taką werwą, że aż mnie z siodła wyrzuciło. Na szczęście się utrzymałam i następną bramkę tym razem wytrzymałam, nauczona doświadczeniem. Murek mimo jaskrawych barw nie przestraszył kobyłki i skoczyłyśmy go z dobrą techniką, tak samo dynamicznie, jak poprzednie przeszkody. Hydra poszła łatwo, Wiara przefrunęła nad nią jakby nigdy nic. Przy pająku zwolniła tempa, jednak mocna łydka z bacikiem od razu jej pomogły i oddała ładny, dynamiczny skok. Ostatniego jokera mało nie zwaliła, jednak skończyło się tylko na puknięciu. Przeszłam na chwilę do stępa. Postanowiłam przejechać jeszcze raz parkur od momentu szeregu. No to zagalopowanie i jedziemy. Stacjonata z desek ładnie, przytrzymanie nad okserem, który skoczony został już niżej niż wcześniej, dzięki czemu udało nam się wyrobić na tripla i skoczyć go na czysto. Poklepałam Wiarę i tak samo pokonujemy linię. Juz bez takiego dynamizmu jak wcześniej, ale z dobrą techniką i na czysto. Przy tym przejeździe Wiara pająka się już nie bała i w równym tempie, z dobrą techniką pokonała przeszkodę. Ostatniego jokera wzięła z zapasem i przejazd ukończony w dobry sposób. Poprosiłam Weronikę, by podniosła hydrę, pająka i jokera o 10 cm. Gdy już to zrobiła zagalopowałam z klaczą, wcisnęłam się w linię i jedziemy. Hydrę kobyła pokonała gładko, przy pająku nieco spięcia, jednak oddany został bardzo ładny skok. Na koniec joker 110 cm pokonany w bardzo ładny sposób.
-Oto chodziło! Dobra Wiarka! - Pochwaliłam niebieskooką i kłusujemy. Rozkłusowałam ją przez 10 minut, potem rozstępowałam w 15 min i kończymy trening. Zsiadłam z kobyły, poluźniłam jej popręg, podpięłam strzemiona i wracamy do stajni. Tam ją rozsiodłałam, wytarłam, wyczyściłam i poszłam na myjkę zlać nogi. Dobrze, że wybudowałam wewnętrzną myjkę, bo na dworze jest już za zimno na takie zabawy. Gdy już schłodziłam kobyłce nogi, założyłam derkę, kantarek i poszłam odstawić na pastwisko. Ku mojej uciesze burza poszła w miarę bokiem podczas naszej jazdy i zaczęło się rozpogadzać. Wypuściłam Wi na pastwisko, gdzie kobyłka radośnie pogalopowała w głąb, by potem stanąć i zacząć skubać trawkę.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Ten temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi    Forum www.wsraurumanimus.fora.pl Strona Główna -> Archiwum / Wiara Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Idź do strony 1, 2, 3  Następny
Strona 1 z 3

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group, modified by MAR
Inheritance free theme by spleen & Programosy

Regulamin